Karnawał ambrozjański zaczyna się wtedy, kiedy wszystkie inne karnawały odchodzą do lamusa. Za nami Popielec, Wielki Post trwa, tymczasem mediolańczycy szykują się do zabawy. Dzieje się tak ponieważ, miasto posługuje się innym od rzymskiego rytem i kalendarzem.
Obrządek ambrozjański – bo o nim mowa – w wielkim uproszczeniu, sięga czasów św. Ambrożego – biskupa, a zarazem patrona Mediolanu. Pod koniec III w. n.e. miasto stało się jedną z czterech stolic Cesarstwa Rzymskiego. Konstantyn Wielki jako pierwszy władca przeszedł na chrześcijaństwo (chrzest przyjął dopiero na łożu śmierci), zakończył politykę prześladowania innowierców, a w roku 313, wspólnie z rządzącym wschodnią częścią imperium Licyniuszem, ratyfikował edykt mediolański, gwarantujący wolność wyznania. Były to czasy bardzo niespokojne, nie tylko ze względu na liczne wojny oraz barbarzyńskie najazdy. Również Kościół, który nadal się formował, dzieliły rozmaite spory o charakterze doktrynalnym. Dużą popularność zdobyli wówczas arianie, nie uznający pełnej boskości Chrystusa i tym samym negujący ideę Świętej Trójcy. Koncept ów szybko została uznany za herezję, a jej autor – Ariusz (zm. 336) – ekskomunikowany. Mimo wszystko antytrynitariusze wcale nie zniknęli, przeciwnie ich popularność rosła. Gorliwym wyznawcą tej gałęzi chrześcijaństwa stał się np. syn Konstantyna Wielkiego – Konstancjusz II, podczas gdy jego brat Konstans wspierał ortodoksów. Konflikt z poganami gmatwał sytuację jeszcze bardziej.
W takich czasach przyszło żyć Ambrożemu (339/340-397), który początkowo trudnił się karierą urzędniczą. Został mianowany gubernatorem prowincji Aemilia et Liguria ze stolicą w Mediolanie, gdzie powoli zdobywał zaufanie cesarza Walentyniana. W kolejnych latach namaszczono go na biskupa diecezji mediolańskiej. Od samego początku swojej działalności bezwzględnie zwalczał ariańską herezję i w ten sposób przyczynił się poniekąd do powstania rytu ambrozjańskiego. W centrum doktryny stała postać Chrystusa, bardzo silne były również nawiązania do obrządku wschodniego. Niemałą innowację stanowiły tzw. pieśni ambrozjańskie, które po raz pierwszy w historii nie wywodziły się od starotestamentowych psalmów.
W VI wieku papież Grzegorz I podjął się reform, narzucając liturgię rzymską całemu kościołowi zachodniemu. Rytowi ambrozjańskiemu, podobnie jak kilku innym lokalnym obrządkom, udało się przetrwać. Po Soborze Trydenckim (1545-1563) definitywnie odrzucono odmienne od łacińskiego ceremoniały, a jednak ten ustanowiony przez biskupa Ambrożego po raz kolejny ocalał. Nie bez znaczenia było pewnie mediolańskie pochodzenie ówczesnego papieża Piusa IV.
Swego czasu liturgia ambrozjańska obowiązywała na całej północy Włoch i sięgała aż po południowe krańce Bolonii. Dzisiaj skupia się głównie w granicach archidiecezji mediolańskiej (z drobnymi wyjątkami jak np. Monza czy Uniwersytet Katolicki Sacro Cuore), jest również powszechna w niektórych miejscach nie należących od dawna do arcybiskupstwa (np. w okolicach Bergamo, Lodi a nawet w rejonie Novary oraz Lugano).
Charakterystyczna dla obrządku jest długość Adwentu, który trwa nie 4 a 6 tygodni. Różnice występują także w koncepcji Wielkiego Postu. Ma on być czasem skruchy, ale już nie powstrzymywaniem się od jedzenia. Okres ów przygotowuje wiernych do obchodów Triduum Paschalnego, dlatego 40 dni liczy się począwszy od Wielkiego Czwartku aż po szóstą niedzielę wstecz, która wypada zaraz po karnawale ambrozjańskim i naturalnie inauguruje Wielki Post. Tymczasem liturgia rzymska zaleca wstrzemięźliwość wobec pokarmów, przy czym dyspensy udziela się w każdą niedzielę. W konsekwencji 40 dni odmierza się od Wielkiej Soboty, a przy pominięciu niedziel początek Postu trafia się w Środę Popielcową.
W skrócie tak właśnie wygląda tajemnica karnawału ambrozjańskiego i mimo, że Popielec za nami, Mediolan szykuje się do sobotniej zabawy. Pochody, maskaraday, konfetti i lampiony wypełnią centralne ulice metropolii. Kulminacyjne widowisko zaplanowano na Placu Duomo.
Żeby domknąć temat, nie mogę pominąć tematu mediolańskiej maski. Meneghino, bo o nim mowa, wbrew pozorom twarzy nie zasłania. Nosi natomiast długą, ciemną marynarkę, krótkie spodnie, skarpety w biało-czerwone paski oraz trójgraniasty kapelusz. Jest to postać dobrodusznego sługi, trochę aroganckiego w słowach, ale ostrożnego w działaniach. W pierwszym zetknięciu zdaje się być egoistą, tymczasem lubi innym pomagać. Ponoć niejaki Domeneghin – pierwowzór postaci komedii dell’arte – istniał naprawdę.
Udział w karnawałowej zabawie uważam raczej za zbędny, natomiast zachęcam każdego, kto znajdzie się w Mediolanie, do odwiedzenia Bazyliki Sant’Ambrogio.
Ania
***
Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie @podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!
***
Ciekawostka!