Jesienią zeszłego roku listonosz dostarczył mi paczuszkę z książką. W środku znalazłam “Tiary z Albanii“, kontynuację debiutanckiej powieści Weroniki Umińskiej “Klejnot z Bizancjum“, której recenzję można przeczytać na blogu w TYM miejscu. Po raz kolejny autorka pokusiła się o osobistą dedykację – dzięki serdeczne! Przypomnę, że z Weroniką mamy sporo wspólnego. Obydwie studiowałyśmy archeologię śródziemnomorską, kochamy Włochy, interesujemy się historia sztuki, a biorąc pod uwagę dołączone do książki przepisy na dania jedzone przez jej bohaterów, domyślam się, że Weronika, podobnie do mnie, gotuje z pasją.
Na kartach Tiar ponownie spotykamy młodą i ambitną Ambrę Azzurri, dziedziczkę jubilerskiej fortuny i autorkę odnoszących sukcesy kolekcji biżuterii, a także jej polskiego narzeczonego Piotra i żywiołową babcię Svevę o intrygującym życiorysie. Lektura przenosi czytelnika do śródziemnomorskiego świata – do Rzymu i na Sycylię, ale także do Nowego Jorku, trochę bliższego nam Wiednia, austriackiej Karyntii i ciągle mało znanej Albanii. Właśnie na Bałkanach robi się najciekawiej.
Jaką zagadkę skrywają “Tiary z Albanii“? Historia zaczyna się w momencie, kiedy Ambra kupuje na aukcji w Nowym Jorku platynowe diademy. Okazują się królewskimi klejnotami, ale są niekompletne. Brakuje im brylantu o charakterystycznym kształcie. Przy pomocy babci Svevy niestrudzona bohaterka podejmuje poszukiwania. Trop prowadzi w pierwszej kolejności na Sycylię, gdzie w prowincji Palermo znajduje się miasteczko Piana degli Albanesi. Od ponad pięciuset lat zamieszkują je Albańczycy pielęgnujący pamięć o swoim pochodzeniu. Stamtąd przenosimy się do Albanii: najpierw do Tirany, a później na głęboką prowincję. Każdy, kto choć trochę interesuje się Włochami i ich historią, wie, że emigranci pochodzący z tego bałkańskiego kraju stanowią w Italii silną grupę etniczną. I że w powszechnym przekonaniu nie cieszą się dobrą opinią. W większości przybyli do Włoch po upadku komunistycznej dyktatury Envera Hodży na początku lat 90. Natomiast Arboresze (włoscy Albańczycy) zaczęli osiedlać się w południowych regionach, czyli w Apulii, Bazylikacie, Kalabrii, Molise i na Sycylii z końcem średniowiecza, zaraz po śmierci ich narodowego bohatera Skanderbega. Uciekali wówczas przed Turkami. Tym razem Weronika Umińska na kartach swojej powieści odczarowuje nieprzychylne stereotypy związane z Albanią. Poznajemy Skanderbega, króla Zoga, jego siostry i drogocenne tiary, społeczność zamieszkującą Piana degli Albanesi, jak również tragiczne losy uchodźców, którzy w latach 90. na pokładzie statku “Vlora“ próbowali dostać się do Włoch. Odkrywamy wreszcie współczesną Albanię – ulice Tirany i peryferie kraju położone niedaleko granicy z Grecją. Na specjalną uwagę zasługują zjawisko krwawej zemsty i postać burneszy.
“Tiary z Albanii” podobnie, jak I tom sagi wyróżnia wciągająca fabuła. Obydwie powieści zaliczają się w poczet książek, które czyta się łatwo i przyjemnie – starym wyjadaczom wystarczy jeden wieczór. I tym razem Weronika zrobiła porządny research, a właściwie kwerendę. Wykorzystała swoją wiedzę na temat kamieni szlachetnych i technik jubilerskich. Wplotła w fabułę często nieznane nam bliżej fakty, lokalne zwyczaje i ciekawostki. Warto sięgnąć po lekturę nie tylko dla opowiedzianej historii, ale żeby dowiedzieć się czegoś nowego.
Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie@podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!
Alla prossima!
Ania
Weronika Umińska “Tiary z Albanii”, Wydawnictwo Lucky 2022