Wiele lat temu w czasach studenckich, kiedy nie byłam w najlepszej formie, moja ówczesna Pani Profesor powiedziała mi, że cokolwiek by się nie działo, zawsze warto włożyć czyste ubrania i zrobić nawet najdelikatniejszy makijaż. Pamiętam jej słowa do dziś. Wygląd to kwestia samodyscypliny i porządku w życiu. Nie ważne, że w ciągu ostatniego miesiąca tylko raz wyszłam z domu. Nie ubieram się dla przypadkowych przechodniów spotkanych na ulicy. Ubieram się przede wszystkim dla siebie, a także dla domowników. Ubiór to mój styl. Kiedy dookoła jest ładnie, wszystko wydaje się przyjemniejsze. Z tego samego powodu rano ścielę łóżko i zmywam naczynia po śniadaniu. Nastawiam pranie, przecieram szmatką ekran telefonu i komputera i ruszam do pracy. W międzyczasie muszę zorganizować czas mojemu dziecku, muszę przygotować coś na obiad, toczę boje o uprzątnięcie rozrzuconych po całym domu zabawek, uciszam szczekające psy i kupuję przez internet wiosenne ubrania dla mojej córki. Czasem ciężko odróżnić poniedziałek od piątku, innym razem górę bierze poczucie niemocy, złości. Dni wydają się monotonne i wielu rzeczy się odechciewa. Właśnie dlatego dbam o higienę rodzinnej egzystencji w trudnych czasach kwarantanny.
Wygodnie nie musi oznaczać byle jak. Dresy wkładam tylko na internetowe seanse jogi, albo kiedy sprzątam dom. Na co dzień noszę proste sukienki, czyste dżinsy zestawione z jakąś ładną bluzką, baletki lub espadryle albo tenisówki. Podczas prac ogrodowych ubieram koszulę męża, dżinsy i adidasy. Robię delikatny makijaż, a w przypływie weny ozdabiam uszy niewielkimi kolczykami. Spoglądając w lustro, uśmiecham się do siebie i jest mi dużo łatwiej mierzyć się z długotrwałą izolacją. Nie jestem próżna, po prostu lubię otaczać się ładnymi przedmiotami i wierzę, że schludny wygląd poprawia samoocenę. Zależy mi także, żeby moje dziecko wyrabiało w sobie poczucie estetyki i własny styl. Dresy i długotrwała abnegacja mogą temu procesowi jedynie zaszkodzić.
Alla prossima!
P.S. Jeśli spodobał Ci się ten wpis albo masz jakieś pytanie, zostaw pod tekstem komentarz. Pamiętaj też, że czekam na Ciebie na Facebooku oraz na Instagramie @podsloncemitaliiblog, gdzie zamieszczam więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!
Ja to jednak dresiki kocham, zwłaszcza kiedy na rynku jest cala gama fajnych modeli w najprzeróżniejszych kolorach. Dżinsy zakładam tylko na wychodne z domu, ciężko mi w nich funkcjonować w domu, bo to jednak zawsze gdzieś uciska w brzuchu:) No i też z racji, że łóżko sypialniane nigdy nie jest ścielone i to moja jedyna alternatywa teraz, by uciec z pokoju gdzie mąż pracuje (balkonu nie mamy) to leżeć w nim w dresie też wygodniej. Chociaż często gęsto pozostaję na cały dzień w piżamie lub szlafroku. Ale mi z tym akurat dobrze:)
Co kto lubi 😉 Mnie dżinsy nie uciskają, być może to kwestia jakości albo dobrania modelu do sylwetki? Dresów nie lubię. Została mi trauma z czasów szkolnych, kiedy niektóre dzieci jeździły na spektakle do Teatru Wielkiego w takim właśnie odzieniu. W szafie mam fajne, luźne spodnie z wiskozy, wygodne legginsy, na lato spodnie z lnu. Staram się, żeby było schludnie 🙂
Świetny wpis. Fajny temat.