Św. January był biskupem Benewentu, który zginął śmiercią męczeńską w 305 roku. Przyjmuje się, że pewna pobożna kobieta zebrała jego krew do dwóch fiolek, aby następnie dostarczyć cenną relikwię biskupowi Neapolu. Ta niemal od razu stała się przedmiotem głębokiej czci i pozostaje nim po dzień dzisiejszy. Pierwszy raz zaschnięta krew rozpuściła się w 315 roku. Podobno zaczęła wrzeć i przybrała kolor czerwony. Obecnie na cud św. Januarego oczekuje się trzy razy w roku — w sobotę poprzedzającą pierwszą niedzielę maja, 19 września i 16 grudnia. Jego obecność, bądź brak decydują o pomyślności lub niepowodzeniu całego miasta, co jest zresztą typowe dla południowowłoskiej religijności, łączącej wiarę z przesądami.
Wierni czekający na cud św. Januarego zbierają się w Duomo, zwykle towarzyszą im żarliwe modlitwy oraz inwokacje do świętego odmawiane w lokalnym dialekcie. Podczas uroczystości są obecni najważniejsi dygnitarze Neapolu, w tym oczywiście burmistrz miasta. Uczeni i naukowcy różnorakiej maści od zawsze starali się wyjaśnić fenomen cudu, jak do tej pory bezowocnie. W rezultacie wokół fiolek z krwią św. Januarego wyrosła cała masa legend i oczywiście przesądów.
Niżej znajdziecie film z ludową pieśnią neapolitańską, dedykowaną patronowi miasta (wersja z filmu “Passione“, o którym możecie przeczytać na blogu tutaj).
Alla prossima!
Ania
Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie @podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!
Tak, są czasem takie zjawiska, których nauka nie jest w stanie wyjasnić… Bardzo ciekawy tekst 🙂
alessandra
To jedno z wydarzeń, którego mimo dłuższego romansu z Neapolem nie udało mi się zobaczyć. Wszystko jeszcze przede mną:)
Może warto dodać, że kości św. Januarego przechowywane są w podziemiach katedry, a krew w pięknej kaplicy poświęconej świętemu, również w katedrze. Fiolek z krwią zobaczyć nie można, ale i tak warto tam wejść.
Oczywiście, że warto dodać te informacje. Dzięki w moim imieniu i w imieniu wszystkich czytelników, którzy czytają bloga!