Drodzy Czytelnicy, mam za sobą kolejny piękny rok. Rok 2017 który przyniósł całą masę podróży i wiele satysfakcji czerpanych z bloga. Pomysłów na nowe teksty mi nie brakuje, zaplanowałam ciekawe eskapady, ale i zarezerwowałam trochę miejsca na spontaniczne wycieczki. Wszystko to robię dzięki Wam i dla Was, dlatego na samym początku muszę podziękować. Ogromne dzięki za wszystkie komentarze i wiadomości, za spotkania w realu i za inspiracje do tworzenia nowych tekstów! Jesteście kochani. Zanim usiądę do pracy, chciałabym przejrzeć raz jeszcze najcudowniejsze momenty 2017 roku.
STYCZEŃ
Moja córka swój pierwszy długi spacer zaliczyła kiedy miała pięć dni, w wieku niecałych dwóch tygodni była już w Como, a od stycznia zaczęła podróżować razem z nami na całego. W styczniu odwiedziliśmy m.in. Weronę:
i liguryjskie Camogli.
LUTY
Nasze rodzime przysłowie mówi “Idzie luty kupuj ciepłe buty” . Tymczasem we Włoszech mamy “Giorni della Merla”, czyli najzimniejsze dni w roku, które wypadają na przełomie stycznia i lutego. Rzeczywiście, w tym właśnie okresie aura jest mało przyjemna. Na szczęście niedługo potem można się już dopatrzeć pierwszych oznak przedwiośnia. Mocno zapadł mi w pamięć spacer po Parco di Monza.
Jak co roku, tak i tym razem odwiedziliśmy jeden z ważniejszych ośrodków narciarskich jaki znajduje się w Lombardii – Madesimo. Jest to włoskie miasteczko położone najdalej od morza. Nad jego urokiem rozczulał się poeta Giosuè Carducci.
MARZEC
W marcu byliśmy nad lago Maggiore, a dokładniej w Cannero Riviera.
Na blogu opublikowałam jedyny istniejący w polskiej blogosferze artykuł mówiący o tym jak zwiedzać Włochy z psem.
KWIECIEŃ
W kwietniu zredagowałam pierwszy tekst, do stworzenia którego zaprosiłam inne Polki żyjące w Italii i piszące tutaj blogi o Włoszech. Wspólnie zastanowiłyśmy się nad tym co dało nam osiedlenie się w Italii.
Co dała mi emigracja do Włoch? Refleksje polskich blogerek mieszkających w Italii
Włoskie porzekadło brzmi: “Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi” (Boże Narodzenie z rodziną, Wielkanoc z kim chcesz.). Wielkanoc spędziliśmy w Limone sul Garda.
Żeby jednak nie było tak zupełnie nieświątecznie upiekłam nasz ulubiony mazurek różany.
Poza tym w kwietniu zobaczyłam wreszcie Cremonę.
Jak co roku, tak i tym razem nie zabrakło nas na Fuorisalone.
MAJ
W maju moja córeczka po raz pierwszy zamoczyła nóżki w jeziorze Garda, a dokładniej w Bardolino.
Mieliśmy przyjemność zwiedzić czarującą Alzację.
A na sam koniec miesiąca zaliczyliśmy nasz ulubiony Street Food Track Festival organizowany cyklicznie w Sesto San Giovanni pod Mediolanem. Carroponte to miejsce kultowe i przykład archeologii przemysłowej. Od pierwszych lat XX wieku produkowano tutaj lokomotywy parowe, później doszły tramwaje (pomarańczowe wagony do dzisiaj krążą po Mediolanie), pociągi elektryczne, broń i amunicję, samoloty. Dzisiaj w Carroponte, poza możliwością zobaczenia kawałka historii, organizowane są koncerty, pokazy filmowe, Street Food’y i ciekawe warsztaty dla dzieci.
CZERWIEC
Przez całą wiosnę zbierałam materiały do najważniejszego artykułu jaki pojawił się na blogu właśnie w czerwcu ubiegłego roku. Nad jezioro Como mam rzut beretem, udało mi się je dokładnie objechać i poznać niemal wszystkie sekrety.
Zresztą w pierwszym miesiącu lata często szukaliśmy orzeźwienia nad jeziorem Como .
Odwiedziliśmy Chioggię nazywaną potocznie “Małą Wenecją“.
Relaksowaliśmy się na szerokich i piaszczystych plażach laguny weneckiej.
LIPIEC
Lipiec był specyficznym miesiącem. Z jednej strony spacerowałam po czerwonym dywanie i pluskałam się z dzieckiem w morzu…
… z drugiej zaś strony zostałam ukąszona przez pająka. Mimo, że wszystko jest już ok, to nadal smaruję bliznę specjalnymi kremami. Tak kochani, Włochy to jeszcze nie tropiki, a jednak może się tak zdarzyć, że ukąsi Was jakiś nieprzyjemny stwór.
Najważniejszy jednak w lipcu był mój pierwszy lot odbyty wspólnie z ośmiomiesięczną córeczką. Mimo stresu (bardzo nie lubię innym przeszkadzać i nie chciałabym żeby robiło to moje dziecko) wszystko udało się koncertowo, a personel LOT’u był bez zarzutu.
SIERPIEŃ
Sierpień oznacza we Włoszech wakacje. My zwiedzaliśmy w tym czasie Bałtyk i Mazury, ale też Akwileję, Grado i wpisaną w 2017 roku na listę UNESCO Palmanovę.
WRZESIEŃ
Wrzesień zazwyczaj upływał mi pod znakiem kulinariów. W tym roku nie mieliśmy ani czasu, ani siły na przygotowanie konserw na zimę. Udało nam się jednak przygotować domowy przecier pomidorowy.
W Mediolanie odbył się Fashion Week, a wielką atrakcją jesiennej edycji był projekt Milano XL. Ulice miasta ożywiły zaskakujące instalacje i tak w Galerii Wiktora Emanuela można było podziwiać wielki ośmiobok na którym widniały reprodukcje włoskich obrazów z biżuterią odtworzoną w 3D.
PAŹDZIERNIK
25 października cały świat świętował World Pasta Day. Z tej okazji przygotowałam dla Was ebook z przepisami na makaron. Jeśli jeszcze go nie masz, koniecznie zajrzyj do poniższego posta!
W październiku zaniosło nas do Ferrary. Zwiedzaliśmy to piękne miasto i delektowaliśmy się lokalną kuchnią. Mniamm. Podczas nadchodzącej Wielkanocy planujemy odwiedzić niedalekie Comacchio i zobaczyć deltę Padu.
Byliśmy również w secesyjnym San Pellegrino Terme.
Na jesieni dojrzałam do zmiany logo. Bardzo mi zależało, żeby było proste. Wybrałam gałązkę rozmarynu, bo jego zapach, podobnie jak zapach bazylii, od dziecka kojarzy mi się z Włochami. Zapamiętałam go z Luni (La Spezia), gdzie cała nasza rodzina spędziła piękne chwile i gdzie mój dziadek przez lata pracował, rysując rekonstrukcje rzymskich zabytków. W bocznym pasku bloga dodałam zapowiedzi tematów jakie poruszę w niedalekiej przyszłości, a w komentarzach możliwość dodawania przez Was zdjęć pochodzących z opisanych przeze mnie miejsc. Coraz chętniej z niej korzystacie.
LISTOPAD
Listopad to zaraz po lutym najmniej lubiany przeze mnie miesiąc. Ostatnio jednak wszystko się zmieniło. W listopadzie mój mąż i córeczka obchodzą urodziny. Okazji do świętowania nam nie brakuje.
Po raz pierwszy mieliśmy “dłuższe wychodne”. Zostawiliśmy dziecko pod opieką dziadków i wybraliśmy się na weekend do Livigno.
Niektórzy z Was na pewno wiedzą, że uwielbiam Campari. Mimo, że Muzeum Campari mam na wyciągnięcie ręki, dopiero niedawno udało mi się je zobaczyć. Kapitalne miejsce!
GRUDZIEŃ
W grudniu zrealizowałam swoje kolejne marzenie i wybrałam się do Południowego Tyrolu. Mieszaliśmy w miasteczku, gdzie dla ponad 98% ludności pierwszym językiem jest niemiecki. Mieliśmy dużo szczęścia, bo trafiliśmy na śnieg i odwiedziliśmy najpiękniejsze w całej Italii jarmarki bożonarodzeniowe.
Mogłam też podziwiać z bliska ruiny rzymskiego teatru jakie zachowały się w Aoście.
We współpracy z innymi blogerkami, licencjonowanymi przewodniczkami i autorkami stron podróżniczych na Facebooku, a przede wszystkim Polkami żyjącymi w Italii przygotowałam dla was artykuł o najpiękniejszych włoskich szopkach bożonarodzeniowych.
Dostałam zaproszenie do udzielenia wywiadu i obiecującą ofertę współpracy. Święta i Sylwestra tradycyjnie spędziliśmy w Polsce, a do domu wróciłam pełna energii i nowych pomysłów na 2018 rok.
NA KONIEC KILKA LICZB, CZYLI POZNAJMY SIĘ LEPIEJ:
W 2017 roku odwiedziliście mnie blisko 320 tysięcy razy.
Wśród trzech waszych ulubionych postów znalazły się:
- Najpiękniejsze włoskie piosenki o miłości
- Figi z białym serkiem i pistacjami
- Jak spędzić niezapomniany weekend w Mediolanie
Trzy najczęściej wyszukiwane frazy to:
- Mediolan
- jezioro Como
- Pompeje
Przeciętny czytelnik Pod Słońcem Italii pochodzi z Warszawy (na 6 miejscu uplasował się Mediolan!), ma od 25 do 44 lat, jest w 45,85% kobietą i 54,15 mężczyzną, korzysta z przeglądarki Chrome i z iPhona lub iPada, lubi aktywnie wypoczywać oraz dobrze zjeść, interesują go podróże i zabytki.
Ogromnie się cieszę, że tutaj jesteście. Buon Anno a tutti!
Ania
P.S. Jeśli spodobał Ci się ten wpis, albo masz jakieś pytanie zostaw pod tekstem komentarz. Jeśli byłeś w jednym z opisanych miejsc, możesz podzielić się w komentarzu własnym zdjęciem stamtąd. Pamiętaj też, że czekam na Ciebie na Facebooku oraz na Instagramie. Jestem tam codziennie i zamieszczam jeszcze więcej włoskich ciekawostek oraz zdjęć.