Strona główna Blog Strona 16

Sorbet z melona

0
Sorbet z melona

Mimo że do przygotowania tego sorbetu nie używa się maszyny do lodów, efekt końcowy jest zadowalający, a deser pozostaje orzeźwiający, soczysty, gęsty i kremowy jak Pan Bóg przykazał. Poza tym domowe lody są zdecydowanie lepsze niż te ze sklepu. Wiesz dokładnie, ile jest w nich owoców i z jakiego źródła pochodzą składniki. Przed wami przepis na typowy przysmak włoskiego lata, czyli sorbet z melona!

SORBET Z MELONA

Składniki:

(4 osoby)

  • 600 g melona
  • 200 ml wody
  • 150 g cukru
  • kilka listków mięty do dekoracji

WinoToskanii

Przygotowanie:

Wodę łączymy z cukrem, mieszamy i gotujemy przez 10 minut. Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do ostygnięcia.

Melona obieramy ze skórki, pozbawiamy pestek i kroimy w podłużne kawałki. Miksujemy na jednolitą masę.

W dużej misce mieszamy miąższ z melona z syropem cukrowym.

Miskę wstawiamy do zamrażalnika na 4 godziny. Sorbet wyjmujemy co godzinę i miksujemy po to, aby miał on jednolitą konsystencję. Jeśli po upływie tego czasu nie osiągnie odpowiedniej gęstości, mrozimy go dalej. Mnie cały proces zajmuje 6 godzin.

Gotowy sorbet przekładamy do naczynek, ozdabiamy listkami mięty i podajemy.

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na Facebooku oraz na Instagramie.

Ania

sorbet z melona

sorbet z melona

sorbet z melona

Bergamo – praktyczny przewodnik

10
Bergamo - praktyczny przewodnik

Chcecie czy nie, lecąc samolotem do północnych Włoch najprawdopodobniej znajdziecie się koło Bergamo. Może być też i tak, że spędzacie wakacje w okolicach południowych wybrzeży jeziora Garda, skąd do Bergamo jest całkiem blisko. Czemu o tym piszę? Miasto wydaje się być nie do końca docenione przez turystów, Ci w pierwszej kolejności jadą bowiem do Mediolanu. Ostatnio coraz częściej słychać głosy zachwytu właśnie nad Bergamo, które jawi się jako ładniejsze i dużo bardziej spójne architektonicznie. Nawet krótki spacer może dostarczyć niezapomnianych wrażeń, dlaczego więc nie skorzystać, tym bardziej, że lotnisko Orio al Serio oddalone jest jedynie o 20 minut jazdy autobusem?

Dojazd:

Z portu lotniczego Orio al Serio do Bergamo dostaniecie się autobusem ATB linia nr 1, która kursuje między lotniskiem, dworcem kolejowym a funicolare (kolejką linową do Città Alta). Autobus odjeżdża z lotniska co 20 minut (od poniedziałku do soboty) i co pół godziny (w niedziele). Na trasie kursują również przewoźnicy prywatni.

Z Mediolanu (ok. 50 km) i z okolic jeziora Garda do Bergamo (ok. 80 km) dojedziecie najszybciej autostradą A4 lub pociągiem (www.trenitalia.com). Z Mediolanu do Bergamo prowadzi również autostrada A35/BreBeMi, która jest droższa od A4 i jednocześnie znacznie mniej zatłoczona.

Ewentualny bagaż możecie zostawić w przechowalni na lotnisku (obok kas parkingowych: zgłaszanie bagażu w godzinach 8:00 do 19:00, odbiór od 8:00 do 24:00), w Bergamo Bassa (okolice dworca kolejowego: zautomatyzowana przechowalnia działa przez całą dobę) lub w Bergamo Alta (Torre di Adalberto, czynna od 8:30 do 19:00 w lecie i od 8:30 do 17:30 w zimie).


Bergamo składa się z dwóch części – Città Alta położonej na wzgórzu i Città Bassa znajdującej się u jego podnóża. Nieprawdą jest, że Città Bassa rozwinęła się później – obydwie były zamieszkane od czasów rzymskich, a prawdopodobnie i przedrzymskich (Via Gòmbito i Via Colleoni to dawny decumanus). W średniowieczu w górnej części rezydowali biskupi i władze świeckie (Palazzo del Comune, obecnie Palazzo della Ragione i chiesa Santa Maria Maggiore), na dole zaś mieszkali kupcy i mieszczanie. Z czasem role się odwróciły i dzisiaj serce Bergamo znajduje się w Dolnym Mieście.

Bergamo

Bergamo

6 miejsc, które trzeba zobaczyć będąc w Bergamo:

Città Alta

Do średniowiecznego Górnego Miasta dostaniecie się spacerem, podziwiając widoki lub kolejką linową (funicolare). Bilet kosztuje 1,70 €.

funicolare Bergamo

1. Mury weneckie

Bergamo jest jednym z nielicznych włoskich miast, w których mury okalające jego zabytkową część zachowały się w całości. W 2017 roku wspólnie z miastami Peschiera del Garda i Palmanova zostały one wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Możecie zatem spacerować do woli podziwiając fortyfikacje i widoki rozpościerające się w stronę Città Bassa oraz w stronę willi stojących na zboczach wzgórza i wciśniętych między wszechobecną zieleń, możecie przysiąść na jednej z licznych ławek i kontemplować naturę, możecie zdecydować się nawet na piknik (Viale delle Mura: Porta S. Alessandro, Baluardo di D. Giovanni, Baluardo di S. Giacomo, Palazzo Perini, Porta San Giacomo, Piattaforma di S. Andrea, Baluardo di San Michele, Porta S. Agostino, ex-Convento S. Agostino). Mury wybudowali wenecjanie w XVI wieku (od 1428 roku Bergamo znalazło się pod panowaniem Republiki Weneckiej), podobnie jak Porta S. Agostino, do której prowadzi pieszy szlak z Accademia Carrara.

mura veneziane

mura veneziane

mury weneckie

2. Piazza Vecchia i Piazza del Duomo

Spacerując wąskimi uliczkami średniowiecznego miasta trafiamy nagle na przestronny Piazza Vecchia, który jest sercem Górnego Bergamo. Zrealizowany został w latach 1440-1493, w centralnym punkcie znajduje się charakterystyczna, osiemnastowieczna fontanna. Na krótszym krańcu stoi Palazzo Nuovo gdzie swoją siedzibę ma jedna z najważniejszych bibliotek historycznych we Włoszech (Biblioteca Angelo Mai). Pod jego portykami chętnie chowają się przed słońcem, deszczem lub tłumami turystów mieszkańcy, nierzadko przegryzając w biegu kawałek pizzy lub focacci. Vis-a-vis znajduje się Palazzo della Ragione i Campanone (Torre Civica), za którymi schowany jest Piazza del Duomo. Po lewej stronie placu stoi katedra (Duomo) z siedemnastowieczną fasadą, dalej romański kościół S. Maria Maggiore w którego barokowych wnętrzach znajduje się grób Gaetano Donizettiego i Cappella Colleoni, w końcu baptysterium. Miejsce było ważne już w czasach rzymskich, stała tutaj bowiem pogańska świątynia.

Palazzo Nuovo Bergamo

Campanone e Palazzo della Ragione Bergamo

osiemnastowieczna fontanna Bergamo

Cappella Colleoni Bergamo

3. Colle i Castello S. Vigilio

Chcielibyście zobaczyć Città Alta z góry? Nic prostszego! Minąwszy ex-Convento S. Agostino, podążajcie za znakami drogowymi prowadzącymi w stronę Colle San Vigilio. Na jego szczycie znajduje się zadrzewiony plac z ruinami zamku. Bardziej leniwych zawiezie na szczyt kolejka linowa (funicolare). Znajduje się przy Porta S. Alessandro, bilet kosztuje 1,80 €. Tuż obok – w Borgo Canale – stoi dom, w którym urodził się Gaetano Donizetti.

Funicolare San Vigilio

Funicolare San Vigilio

Funicolare San Vigilio

Colle San Vigilio

Colle San Vigilio

Città Bassa

Kto ma niewiele czasu na zobaczenie Bergamo pędzi natychmiast do Città Alta, pomijając jego dolną część. Błąd. Città Bassa skrywa kilka perełek. Poza pięknymi, późnorenesansowymi i barokowymi kamienicami i kościołami istnieją w mieście rozmaite warsztaty rzemieślnicze, zlokalizowane głównie w Borgo S. Leonardo. Z drugiej strony w okolicy znajduje się dworzec kolejowy i inne ważne instytucje. Tutaj najprawdopodobniej znajdziecie nocleg – jeśli zdecydujecie się zostać na dłużej, tutaj również macie największy wybór barów i knajpek o przystępniejszych niż w Città Alta cenach.

4. Il Sentierone (Piazza Giacomo Matteotti)

Serce tętniącej życiem, współczesnej części miasta. Sentierone (Piazza Matteotti) to szeroka, zrealizowana na początku XVII wieku aleja z portykami i z drzewami, rosnącymi po jego jednej stronie. Wzdłuż ulicy znajdują się Teatro Donizetti, pomnik dedykowany kompozytorowi, a także kościół S. Bartolomeo, w którym można podziwiać ołtarz autorstwa Lorenza Lotta Pala Martinengo„. W pewnym momencie Sentierone przechodzi w Via XX Settembre przy której mieszczą się luksusowe butiki i którą można by nazwać „Via Montenapoleone w Bergamo”.

5. Via Pignolo

Najbardziej charakterystyczne dla ulicy przy której mieszkali swego czasu bogaci kupcy są surowe, XVI-wieczne kamienice. Trzeba zajrzeć na jeden z dziedzińców, żeby dostrzec ich dawny przepychW prezbiterium kościoła S. Bernardino in Pignolo oglądać można inne dzieło Lorenza Lotta – „Madonna z Dzieciątkiem i święci lub Matka Boska pod baldachimem„. Via Pignolo prowadzi w górę, w stronę Porta S. Agostino. Skręcając w Via Noca dojdziecie do Accademia Carrara.

6. Accademia Carrara

Jedna z cenniejszych galerii włoskiej sztuki. Założona pod koniec XVIII wieku, gromadzi płótna pochodzące z najważniejszych włoskich ośrodków malarskich – Lombardii,Toskaniii Wenecji Euganejskiej, a także z najważniejszych ośrodków europejskich – Flandrii, Francji i Niemiec. Niektóre obrazy będące własnością Accademia Carrara, w 2016 roku gościły w warszawskim Muzeum Narodowym (klik).

Lorenzo Lotto "Święta Rodzina ze św. Katarzyną z Aleksandrii" Bergamo

Jedzenie:

Typowe produkty: sery (Bergamo ma bogatą i długą historię ich produkcji. Okolica szczyci się aż 9 serami, które otrzymały certyfikat D.O.P. Jest to największa ilość w całych Włoszech – Formai de Mut, Taleggio, Bitto, Grana padano, Gorgonzola, Quartirolo lombardo, Provolone Valpadana, Salva cremasco, Strachìtunt), wędliny (Crudo Cà del Botto, Lardo bergamasco aromatizzato, Pancetta bergamasca, salame bergamasco), polenta classica lub polenta taragna, oliwa z oliwek extravergine Sebino D.O.P., woda mineralna (okoliczne Alpy są pełne górskich źródeł, potoków i krystalicznie czystych jezior, dlatego też produkuje się tutaj dużo wód mineralnych: San Pellegrino, Bracca, Flavia, Gaverina, Pineta, Prealpi, Stella Alpina, Pioda), polenta e uccelli lub polenta e osei (ciastko ze słodkiej polenty polanej masą migdałową i ozdobione czekoladowymi lub marcepanowymi ptakami), biscotti di San Pellegrino, lody o smaku straciatella (wymyślone w okolicach Bergamo).

polenta taragna

polenta e osei

Wino: moscato di Scanzo (wino z gatunku „do medytacji”), Valcalepio (wino białe i czerwone).

Piwo rzemieślnicze: w okolicy znajduje się aż 9 browarów – Elav, Endorama, Maivisto, Maspy, OrobiaSguaraunda, Val Cavallina, HopSkin i Via Priula.

piwo Via Priula

Trattoria Parietti – z Bergamo na pewno nie wyjedziesz głodny!

Atrakcje w okolicach Bergamo:

LAGO D’ISEO – alpejskie jezioro, które zazwyczaj widać podczas lądowania na Orio al Serio. Okolica słynie z produkcji „włoskiego szampanaFranciacorta.

Lago d'Iseo
Lago d’Iseo

FIUME ADDA, czyli Parco Adda Nord i Parco Adda Sud – archeologia przemysłowa, natura i Leonardo da Vinci. Miejsce jest idealne na trekking, wyprawy rowerowe oraz krótki rejs promem po rzece.

Fiume Adda, czyli Parco Adda Nord i Parco Adda Sud
Fiume Adda, czyli Parco Adda Nord i Parco Adda Sud

CRESPI D’ADDA, modelowe miasteczko robotnicze, którego historia wiąże się z rewolucją przemysłową i z rodziną Crespich. Zostało objęte kuratelą UNESCO.

Crespi d'Adda
Crespi d’Adda
Crespi d'Adda, fabryka
Crespi d’Adda, fabryka
Crespi d'Adda, most nad rzeką Addą
Crespi d’Adda, most nad rzeką Addą

SAN PELLEGRINO TERME – eleganckie miasteczko położone nad rzeką Brembo, uzdrowisko, które największe sukcesy święciło na przełomie XVIII i XIX wieku. Znajdują się tutaj źródła znanej na całym świecie wody San Pellegrino.

San Pellegrino Terme, Grand Hotel
San Pellegrino Terme, Grand Hotel
San Pellegrino Terme, Kasyno
San Pellegrino Terme, Kasyno
San Pellegrino Terme, Kasyno
San Pellegrino Terme, Kasyno

CLUSONE – górskie miasteczko, którego początki sięgają czasów rzymskich. Do najważniejszych atrakcji zaliczają się Piazza dell’Orologio z bazyliką S. Maria Assunta i Oratorio dei Disciplini zdobione freskami z 1485 roku, wyobrażającymi triumf śmierci i „dance macabre„.

Clusone, bazylika S. Maria Assunta
Clusone, bazylika S. Maria Assunta
Clusone, Oratorio dei Disciplini i fresk "dance macabre"
Clusone, Oratorio dei Disciplini i fresk „dance macabre”
Clusone, Piazza dell’Orologio
Clusone, Piazza dell’Orologio

ALPY OROBIE – pasmo górskie leżące między jeziorem Como a rzeką Oglio, charakteryzujące się dobrze rozwiniętą turystyką i sportami zimowymi. Najważniejsze miasta to Bergamo, Lecco i Sondrio.

Alpy Orobie
Alpy Orobie
Alpy Orobie
Alpy Orobie
Alpy Orobie
Alpy Orobie

Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

2
Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

Jak najdłużej zachować wspomnienie włoskich wakacji? Poza zdjęciami, przywykliśmy kupować rozmaite pamiątki przeznaczone dla najbliższych lub dla nas samych. Zdarza się jednak, że chęć sprawienia komuś przyjemności z jakiegoś powodu zamienia się w przykry obowiązek. Zaczynamy bić się z myślami i zastanawiać nad prezentem, a w głowie mamy czarną dziurę. Co zatem można przywieźć z Italii?.

1. Produkty spożywcze. Koniecznie postaw na lokalną tradycję. Co innego bowiem warto jest kupić w Wenecji Euganejskiej, a co innego na Sycylii. Szczegółową listę regionalnych produktów znajdziesz na blogu tutaj:

Za pewniaki możesz uznać sery – Włochy szczycą się dużo większym ich wyborem, aniżeli Francja, oliwę z oliwek z pierwszego tłoczenia, doskonałe wina, warto kupić dobrej jakości ryż do risotto, albo np. polentę.

Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

2. Pozostając w temacie kulinariów, szczerze polecam rozejrzeć się za palarnią kawy (torrefazione). Wyczujesz ją z daleka, bowiem w okolicy będzie się roznosił piękny aromat. Dostaniesz tam najlepsze mieszanki sprzedawane w granulkach lub mielone na życzenie.

Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

3. Włoska książka kucharska jest całkiem dobrym patentem na rozpoczęcie przygody z najzdrowszą i ponoć najlepszą dietą na świecie.

Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

4. Erboristerie, czyli zielarnie oferują szeroką gamę naturalnych i pachnących kosmetyków, które są zawsze trafionym upominkiem.

Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

5. Każdy dom, a w szczególności każdą kuchnię i jadalnię ożywi malowana porcelana, którą dostaniesz w rozmaitych zakątkach Italii.

Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

6. Skórzane buty, torebki i akcesoria. Włochy są w pewnym sensie synonimem tychże wyrobów. Warto jest zatem odłożyć kilka groszy, aby w zamian zakupić prawdziwe „made in Italy”.

Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

7. Jeśli Twój włoski lub włoski obdarowywanej osoby jest już wystarczająco zaawansowany, żebyście mogli czytać, bez wątpienia trafionym prezentem będzie książka. Jaka? To rzecz gustu i indywidualnych zainteresowań.

Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

8. Lokalne rękodzieło. Będąc w Wenecji warto jest kupić szkło z Murano lub koronki z Burano. W Como szukaj jedwabiu. Z Apulii możesz przywieźć wyroby z drewna oliwkowego, natomiast w Sienie znajdziesz kryształy i papier ozdobny.

Włoskie wakacje: pamiątki z podróży

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na na Facebooku i na Instagramie.

Ania

 

Koreczki z arbuza i fety

2
Koreczki z arbuza i fety

Przed Wami najprostszy przepis w historii bloga. Koreczki z arbuza i fety to genialny i niezwykle orzeźwiający dodatek do letniego aperitifu, a także wariacja na temat bardziej znanej sałatki przygotowywanej z tych samych składników. Finger food ma to do siebie, że świetnie sprawdza się podczas imprez towarzyskich. Małe przekąski można swobodnie zjeść właściwie w każdej sytuacji. Ze względu na ich rozmiary i praktyczne formy podania nie trzeba poświęcać tej czynności wiele czasu, poza tym nie wymagają okolicznościowej zastawy.

KORECZKI Z ARBUZA I FETY

Składniki:

  • arbuz
  • feta
  • kilka listków mięty
  • wykałaczki

WinoToskanii

Przygotowanie:

Listki mięty rwiemy na drobniejsze kawałki. Arbuza pozbawiamy pestek i kroimy w kwadraciki, podobnie jak fetę.

Bierzemy 1 kwadracik arbuza, kładziemy na nim miętę, potem kostkę fety i wbijamy wykałaczkę.

Koreczki układamy na półmisku i podajemy np. z dobrym Prosecco lub z Campari Soda.

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na Facebooku oraz na Instagramie.

Ania

Koreczki z arbuza i fety

Koreczki z arbuza i fety

koreczki z arbuza i fety

Sałata z mozzarellą, kwiatami cukinii i winegretem z anchois

0
Sałata z mozzarellą, kwiatami cukinii i winegretem z anchois

Oto kolejny pomysł na wykorzystanie cukinii i jej kwiatów w kuchni. Tym razem proponuję dawkę zieleniny. Delikatna sałata z mozzarellą i kwiatami cukinii jest idealna na lato, a zestawienie kolorów ucieszy każde oko.

SAŁATA Z MOZZARELLĄ, KWIATAMI CUKINII I WINEGRETEM Z ANCHOIS

Składniki:

  • 300 g ulubionej mieszanki sałat
  • 300 g mozzarelli
  • 4 dojrzałe pomidory
  • 12 kwiatów cukinii
  • 2 małe cukinie
  • 4 anchois w oleju
  • 2 łyżeczki octu z białego wina
  • 3 łyżki oliwy z oliwek extra virgin
  • sól

WinoToskanii

Przygotowanie:

Zaczynamy od winegretu. Do miseczki wkładamy drobno posiekane filety z anchois, wlewamy 2 łyżeczki octu i 3 łyżki oliwy z oliwek extra virgin. Rozgniatamy i mieszamy przy pomocy widelca.

Myjemy cukinie, kroimy w talarki, w końcu wrzucamy na 2 minuty do wrzącej i osolonej wodzy. Umytą, wysuszoną i postrzępioną sałatę przekładamy do salaterki, dodajemy pokrojone pomidory, mozzarellę w kostkach i jeszcze letnią cukinię. Zalewamy winegretem z anchois.

Dokładnie myjemy kwiaty cukinii, odrywamy łodyżki i wyjmujemy ze środka nasiona. Smażymy na patelni razem z 3 łyżkami oliwy przez 3 minuty i kładziemy na ręcznikach kuchennych. Łączymy je z sałatą i podajemy.

Smacznego!

Ania

Inne przepisy z wykorzystaniem kwiatów cukinii i dyni: quiche z kwiatów i owoców cukinii i smażone w cieście kwiaty cukinii, smażone w cieście cukinie.

Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie@podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!

„Ostatnia Wieczerza” Leonarda da Vinci. Co jedzą Chrystus i apostołowie?

0
"Ostatnia Wieczerza" Leonarda da Vinci. Co jedzą Chrystus i apostołowie?

Arcydzieło, jakim jest fresk „Ostatnia Wieczerza” Leonarda da Vinci było na przestrzeni wieków badane pod każdym kątem. Nikt nigdy nie zadał sobie jednak pytania: „Co jedzą Chrystus i apostołowie?”. Po części jest to zrozumiałe, bowiem malowidło przez długi okres czasu pozostawało uszkodzone, a tym samym słabo czytelne. Dopiero zespół zajmujący się jego konserwacją przez okres ponad 20 lat, kierowany przez Pinina Brambillę, dopatrzył się na talerzach ryb. Tymczasem pewien amerykański profesor historii sztuki – John Varriano – uznał, że Chrystus, przed odprawieniem Eucharystii, spożył wspólnie z Apostołami grillowanego węgorza przyozdobionego pomarańczami. Jego hipoteza byłaby spójna z menu typowym dla czasów Leonarda da Vinci, ale z nie tym charakterystycznym dla epoki, w jakiej przyszło żyć Jezusowi. Grillowany węgorz nie jest daniem koszernym, poza tym podczas podobnej rangi uczty Żydzi jadali raczej jagnięcinę, która jest w Biblii łączona z postacią Chrystusa.

Ostatnimi czasy pewien brytyjski ekspert od kulinariów – Stefan Gates – na życzenie BBC udał się do Wieczernika, by zbadać fresk „Ostatnia Wieczerza”. Postanowił odpowiedzieć na pytanie „Co jedzą Chrystus i apostołowie?”. Moment, w którym da Vinci uchwycił postacie, to ten, kiedy Jezus oznajmia apostołom, że jeden z nich go zdradzi. Na ich twarzach widać zdziwienie, nikt nie je. Gates doszedł do wniosku, że na talerzach znajdują się kawałki ryb, jednak na pewno nie jest to węgorz. Nie wiemy co to za gatunek, ani w jaki sposób został przyrządzony. Pewne jest natomiast, że ryba była zawsze bardzo ważnym dla Chrześcijan symbolem.

O tym, czy warto wybrać się do mediolańskiego Wieczernika przeczytacie tutaj. Natomiast w tym artykule poznasz piękną Winnicę Leonarda da Vinci ukrytą w Mediolanie.

A presto!

Ania

P.S. Pamiętaj, że czekam na Ciebie na Facebooku oraz na Instagramie. Jestem tam codziennie i zamieszczam jeszcze więcej włoskich ciekawostek oraz zdjęć.

Wystawa „Brescia. Renesans na północy Włoch”| Muzeum Narodowe w Warszawie

0
Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Brescia jest w Polsce właściwie nieznana. Amatorzy sztuki kierują się do Florencji, do Rzymu, do Wenecji, lub do Mediolanu. Tymczasem w renesansowej Italii każde miasto-państwo, księstwo, czy markizat były najprawdziwszymi ośrodkami piękna i wiedzy, jak również kuźniami talentów (porównaj Mantua 2016). Warszawska ekspozycja „Brescia. Renesans na północy Włoch” ma za zadanie nas o tym przekonać i prawdopodobnie dlatego obraz Rafaela „Chrystus Błogosławiący” – mimo, że stanowi punkt wyjścia do lektury wystawy- pozostaje w jej cieniu.

W klimat renesansowej codzienności wprowadza oprawa plastyczna wykonana przez wybitnego scenografa teatralnego Borisa Kudlickiego. Szklano-lustrzane instalacje, na które składają się przede wszystkim typowe dla okresu odrodzenia kolumnady, wydają się być idealnym tłem dla obrazów. Z drugiej strony starannie zgromadzone przedmioty użytkowe pozwalają lepiej zrozumieć realia ówczesnej epoki.

Poza nadrzędnym dla renesansu upodobaniem do prostoty i ładu malarstwo bresciańskie cechuje wierność rzeczywistości. Twórcy z tego kręgu nie wzorowali się jedynie na sztuce Leonarda da Vinci działającego przede wszystkim w Mediolanie i nie tylko na warsztacie weneckim (m.in. Tycjan, Lorenzo Lotto, Giovanni Bellini). Swoją artystyczną tożsamość opierali na wnikliwej obserwacji i na realizmie szczegółów. Ważną rolę odgrywały ekspresja i światło. Oczywista jest ich inspiracja dziełami trójki nadrzędnych mistrzów renesansu (Leonarda da Vinci, Michała Anioła i Rafaela), jednak wzorce napływały do Bresci także z północnej Europy.

Na wystawę składają się płótna pochodzące z włoskich kolekcji (Brescia, Bergamo, Cremona i zbiory prywatne), wybrane obrazy przechowywane w Polsce (Kraków, Łańcut, Warszawa, Poznań), a także wartościowy katalog pozwalający przestudiować zjawisko północnowłoskiego Cinquecenta (90 zł).

Warto zatem wybrać się do Muzeum Narodowego? Jak najbardziej, do czego zachęcam ja – Polka mieszkająca w północnych Włoszech. I niech Wam nie umkną XVI-wieczne portrety pędzla Tycjana, Lotta, Romanina, Moretta, Moroniego, Savolda i Tintoretta, bowiem niezwykle rzadko opuszczają one Italię.

Wystawa „Brescia. Renesans na północy Włoch”

Muzeum Narodowe w Warszawie

2 czerwca – 28 sierpnia 2016

***

Więcej na temat miasta Brescia przeczytacie na blogu w poście Brescia: pompejańskie malowidła i rzymska świątynia o czterech cellach i Brescia. Alternatywa dla Bergamo.

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na na Facebooku i Instagramie @podsloncemitaliiblog.

Ania

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch"

Mini pizze z ciasta francuskiego

1
Mini pizze z ciasta francuskiego

Oto kolejny prosty przepis, tym razem na mini pizze z ciasta francuskiego. Sprawdzają się doskonale jako aperitif, a jedyna rada, którą mogę Wam dać jest taka, żeby przygotować ich dużo – znikają bowiem w mgnieniu oka.

MINI PIZZE Z CIASTA FRANCUSKIEGO

Składniki:

(ok. 20 pizzerek)

  • 1 opakowanie ciasta francuskiego (ok 230 g)
  • 1 małe jajko
  • 50 g sosu pomidorowego
  • 65 g żółtego sera
  • 3-4 oliwki bez pestek
  • 20 kaparów w occie
  • 5 sardeli w oleju
  • oregano
  • 3 łyżeczki pesto alla genovese

Przygotowanie:

Zaczynamy od przygotowania składników potrzebnych do nadzienia. Oliwki kroimy w cienkie talarki, ser w kostkę, natomiast jajko ubijamy przy pomocy widelca.

Żeby przygotować bazę, wycinamy z ciasta ok 20 okręgów o ø 6 cm. Układamy je na formie do pieczenia wyłożonej papierem, nakłuwamy po środku widelcem i smarujemy ubitym jajkiem.

Piekarnik nagrzewamy na 200°C.

mini pizze z ciasta francuskiego

Teraz zabieramy się za nadzienie. Na środek 10 pizzerek nakładamy po pół łyżeczki sosu pomidorowego i po 3 kostki sera: na 5 z nich kładziemy po 3 kawałki oliwek i 4 kapary, kolejne 5 posypujemy oregano. Dalej, na następnych 5 pizzerkach rozprowadzamy po pół łyżeczki pesto alla genovese, w końcu ostatnie 5 posypujemy 3 kostkami sera i układamy po 1 sardeli.

mini pizze z ciasta francuskiego

Pizzerki pieczemy przez 12-15 minut, czyli do momentu aż osiągną złoty kolor.


Smakowało? Wypróbuj  przepis na pizzette: sycylijskie przekąski lub pizzerki z bakłażana.

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na na Facebookui na Instagramie.

Ania

Piersi z kurczaka caprese

0
Piersi z kurczaka caprese

Znudziła Cię klasyczna grillowana pierś z kurczaka? Spróbuj zatem tej prostej i smacznej wersji, idealnej na lato. Piersi z kurczaka caprese: palce lizać!

PIERSI Z KURCZAKA CAPRESE

Składniki:

(2 osoby)

Kurczak:

Marynata:

Caprese:

  • 250 g pomidorków koktajlowych
  • 100 g mozzarelli
  • kilka listków bazylii
  • sól i świeżo mielony pieprz

Przygotowanie:

W pierwszej kolejności przygotowujemy sałatkę caprese oraz marynatę. Pomidorki kroimy na pół, mozzarellę odsączamy i kroimy w kostkę. Wrzucamy wszystko do miski, dodajemy postrzępioną bazylię, sól i świeżo mielony pieprz. Ocet balsamiczny mieszamy z miodem i z oliwą. Wlewamy marynatę do miski z caprese, delikatnie mieszamy i odstawiamy do lodówki na godzinę.

caprese

W międzyczasie  smarujemy piersi z kurczaka oliwą z oliwek, posypujemy oregano, solimy, pierzymy i odstawiamy na pół godziny.

Grillujemy piersi z kurczaka przez ok. 3 minuty z każdej strony. Po przewróceniu skrapiamy je po wierzchu sokiem z cytryny.

piersi z kurczaka caprese

Usmażone piersi kurczaka polewamy marynatą i posypujemy sałatką caprese. Zostawiamy je jeszcze przez moment na patelni, po czym podajemy.

Smacznego!

Nie możesz się oprzeć połączeniu pomidorów, mozzarelli i bazylii? Wypróbuj przepis na gnocchi alla sorrentina i na spaghetti Elizabeth Taylor.

piersi z kurczaka caprese

Cukinie biedaków, czyli zucchine alla poverella

2
Cukinie biedaków, czyli zucchine alla poverella

Cukinie biedaków, czyli zucchine alla poverella to typowe danie pochodzące z Apulii. Oryginalny przepis zakłada podsmażenie wszystkich składników na patelni, ja jednak zaproponuję wersję odświeżoną, według której upieczemy je w piekarniku.

ZUCCHINE ALLA POVERELLA

Składniki:

  • 0,5 kg cukinii
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka listków bazylii
  • pietruszka
  • oliwa z oliwek extravergine
  • sól i świeżo mielony pieprz

Przygotowanie:

Umyte cukinie kroimy w niezbyt cienkie talarki.

Wsypujemy je do miski razem z solą, pieprzem, posiekaną bazylią i pietruszką. Dolewamy oliwę z oliwek extravergine, całość dokładnie mieszamy.

Przekładamy cukinie na blachę przykrytą papierem do pieczenia, dorzucamy dwa rozgniecione ząbki czosnku i zapiekamy przez 20 minut w 200°C. Od czasu do czasu mieszamy.

Na koniec posypujemy po wierzchu parmezanem, wybieramy opcję grill i pieczemy przez kolejne 3 minuty.

Cukinie możecie podawać jako danie główne, albo jako dodatek do mięs lub ryb.


Nie masz pomysłu jak wykorzystać w kuchni cukinie? Na blogu znajdziesz przepisy na: focaccia z cukinią, fetą i kolorowym pieprzem, grillowane cukinie zawijane z fetą i suszonymi pomidoramiquiche z kwiatów i owoców cukinii, placki z cukinii z fetą i smażone w cieście cukinie i kwiaty cukinii.


Buon appetito!

 

 

P.S. Jeśli spodobał Ci się ten wpis albo masz jakieś pytanie, zostaw pod tekstem komentarz. Pamiętaj też, że czekam na Ciebie na Facebooku oraz na Instagramie @podsloncemitaliiblog, gdzie zamieszczam więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!

Mule w pomidorach – takie jak podają w Taranto

4
Mule w pomidorach - takie jak podają w Taranto

Mule w pomidorach to apulijskie cozze alla tarantina. Można je podawać jako przystawkę lub jako danie główne. Jeśli zdecydujesz się na drugi wariant, wystarczy zwiększyć porcję albo połóczyć z ulubionym makaronem.

MULE W POMIDORACH

Składniki:

  • 1 kg muli
  • 1 puszka pomidorów w kostce lub 0,5 kg świeżych pomidorów
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • kilka gałązek świeżego tymianku
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 peperoncino, jeśli lubicie pikantny smak
  • kilka kromek chleba jak na bruschetty

Przygotowanie:

Mule należy dobrze oczyścić. Jak to zrobić, dowiecie się klikając tutaj. Następnie wsypujemy je do garnka, przykrywamy i stawiamy na ogniu. Gotujemy je przez kilka minut, potrząsając od czasu do czasu. Kiedy mule się otworzą, ściągamy je z ognia. Wyrzucamy te, które pozostały zamknięte, filtrujemy powstały płyn i odstawiamy wszystko na bok.

Jeśli używacie świeżych pomidorów, to najpierw musicie je sparzyć i obrać ze skórki.

Na dużą patelnię wrzucamy pomidory lub pomidory w kostce, dodajemy czosnek i tymianek. Gotujemy przez 15-20 minut, a pod koniec dokładamy obrane peperoncino.

Do sosu pomidorowego dorzucamy mule, dolewamy oliwę z oliwek i odrobinę wody powstałej podczas otwierania muli. Ponieważ jest ona słona, należy najpierw spróbować sosu, żeby go nie przesolić. Całość gotujemy jeszcze przez 5 minut, dokładnie mieszając.

Mule serwujemy z podgrzanymi w piekarniku lub na patelni kromkami chleba, które można nasmarować ząbkiem czosnku.

Lubicie mule? Na blogu znajdziecie inny prosty przepis na cozze alla marinara.

***

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na na Facebooku i na Instagramie.

Ania

 

„La Bellezza (Gustav e Tadzio)” piosenka inspirowana nowelą „Śmierć w Wenecji”

2
"La Bellezza (Gustav e Tadzio)" piosenka inspirowana nowelą "Śmierć w Wenecji"

Przyszedł Wam kiedyś do głowy pomysł na zwiedzanie Italii śladem książek? Sycylia odkryta przez pryzmat „Geparda”, Mediolan, Parma i Bolonia tropem Fabrycego del Dongo, bohatera „Pustelni Parmeńskiej”, albo Mantua i Werona z „Romea i Julii”? Takie ciekawe przykłady, pochodzące z literatury pięknej, można by mnożyć i pewnie kiedyś o nich napiszę. Na dzisiaj natomiast zaplanowałam post wyjątkowy. Opowiem o Wenecji ukazanej w noweli Thomasa Manna „Śmierć w Wenecji” i o cudownej piosence “La Bellezza (Gustav e Tadzio)” inspirowanej platonicznym uczuciem jakim obdarzył Gustaw młodego Tadzia.

Chodzi o kawałek napisany i skomponowany przez włoskiego piosenkarza (cantautore), pisarza i poetę Roberto Vecchioniego. W swojej twórczości często odwołuje się on właśnie do literatury i jej bohaterów. Tekst utworu należy odczytywać jako poezję. Jeśli znacie włoski, to macie zadanie ułatwione. W przeciwnym razie zachęcam do wsłuchania się w dźwięki i do obejrzenia naszych zdjęć ukazujących Wenecję.

Piosenka pochodzi z albumu „Il lanciatore di coltelli”, wydanego w 2002 roku.
białe tło

Passa la bellezza nei tuoi occhi neri,
scende sui tuoi fianchi e sono sogni i tuoi pensieri…
Venezia “inverosimile più di ogni altra città
è un canto di sirene, l’ultima opportunità
ho la morte e la vita tra le mani coi miei trucchi da vecchio senza dignità:
se avessi vent’anni ti verrei a cercare, se ne avessi quaranta, ragazzo, ti potrei comprare,
a cinquanta, come invece ne ho ti sto solo a guardare …
Passa la bellezza nei tuoi occhi neri
e stravolge il canto della vita mia di ieri;
tutta la bellezza, l’allegria del pianto che mi fa tremare
quando tu mi passi accanto…
Venezia in questa luce del lido prima del tramonto
ha la forma del tuo corpo che mi ruba lo sfondo,
la tua leggerezza danzante come al centro del tempo e dell’eternità:
ho paura della fine non ho più voglia di un inizio;
ho paura che gli altri pensino a questo amore come a un vizio;
ho paura di non vederti più, di averla persa…
tutta la bellezza che mi fugge via e mi lascia in cambio i segni di una malattia.
Tutta la bellezza che non ho mai colto,
tutta la bellezza immaginata che c’era sul tuo volto,
questa tua bellezza che è la mia muore dentro un canto.

Alla prossima!

Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie@podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!

Ania

Gnocchi z pesto z rukoli

0
Gnocchi z pesto z rukoli

Pesto z rukoli uchodzi za lżejsze od tego z bazylii, poza tym wcale nie jest gorzkie i smakuje dzieciom. Moja córka i jej koleżanki z przedszkola stanowią namacalny dowód. Cała tajemnica tkwi w zmieszaniu orzeszków piniowych z migdałami, które złagodzą cierpki smak. Ja zazwyczaj wykorzystuję orzechy nerkowca i migdały. Mała uwielbia taką wersję.

GNOCCHI Z PESTO Z RUKOLI

Składniki:

  • 1 opakowanie gnocchi (0,5 kg) lub gnocchi przygotowane własnoręcznie (przepis)
  • 50 g rukoli
  • 20 g orzeszków piniowych (można zastąpić orzechami nerkowca)
  • 10 g migdałów
  • 30 g startego Parmezanu i Parmezan do posypania gotowych gnocchi
  • 1/2 niewielkiego ząbku czosnku
  • 60 ml oliwy z oliwek extravergine
  • sól i pieprz

Przygotowanie:

Umyte i dokładnie wysuszone liście rukoli wkładamy do mixera razem z obranym ząbkiem czosnku, orzeszkami piniowymi, migdałami, 2-3 łyżkami zimnej wody i z oliwą z oliwek. Miksujemy na kremową masę. Na koniec dodajemy Parmezan, solimy i pieprzymy wedle uznania i dokładnie mieszamy.

W osolonej wodzie gotujemy gnocchi.

W międzyczasie wlewamy pesto z rukoli na dno salaterki, w której zamierzamy podać gnocchi. Dodajemy 2-3 łyżki wody pochodzącej z garnka. W miarę jak gnocchi zaczną wypływać na powierzchnię, przy pomocy łyżki cedzakowej, przekładamy je do miski z kremem. Na koniec delikatnie mieszamy i podajemy.

Gotowe gnocchi posypujemy parmezanem.

Smacznego!

Ania

***

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na na Facebooku oraz na Instagramie.

Ania

rukola

gnocchi z pesto z rukoli

gnocchi z pesto z rukoli

Camogli. Wioska żon rybaków.

2
Camogli. Wioska żon rybaków.

Dlaczego lubię Camogli? Bo to liguryjskie miasteczko urzekło mnie swoją prostotą, klimatem rybackiej wioski i – co oczywiste – przepięknym krajobrazem.

Camogli leży na zboczu monte di Portofino i znajduje się w obrębie Regionalnego Parku Naturalnego Portofino (Parco naturale regionale di Portofino), a otaczające miasto wody Morza Liguryjskiego (Golfo Paradiso) stanowią rezerwat przyrody – Area naturale marina protetta Portofino. W najbliższej okolicy mieści się Portofino, Santa Margherita Ligure, Rapallo i Recco. Genua oddalona jest o 20 km na zachód. Charakterystyczna dla tego obszaru, ale i dla całej Ligurii jest kolorowa architektura. Wszystkie kamienice w Camogli zwrócone są w stronę morza. Widnieją na nich poprzeczne jasne paski, oddzielające od siebie kolejne piętra. Swego czasu miały one ułatwiać rybakom odnalezienie własnego domostwa, a co za tym idzie bezpieczny powrót z połowu. Osobliwością są tzw. „trompe l’oeil” – malarstwo iluzjonistyczne, które wyobraża cokoły, zasłonięte żaluzje, framugi, balkony i rośliny.

Na jakie atrakcje możecie liczyć w Camogli?

  • Jeśli zamiast leżenia na plaży wolicie aktywnie spędzać czas, to możecie zdecydować się na trekking po jednym z wielu malowniczych szlaków (m.in. San Rocco, monte di Portofino, Porto Pidocchio, Punta Chiappa).
  • A jeśli lubicie plażowanie, wybierzcie lokalne kąpieliska.
  • Możecie wybrać nurkowanie w morskich grotach. Szczególnie ciekawa jest grotta dei Gamberi, charakteryzująca się obecnością niewielkich krewetek, langust, krabów i koralowców, a także brązowa rzeźba Cristo degli abissi znajdująca się na dnie baia di San Fruttoso.
  • Raz do roku, w drugą niedzielę maja, organizowana jest głośna sagra del pesce (rybny festyn).
  • Pasjonatom morza oraz historii polecam wizytę w miejscowym Mueso Marinaro (Muzeum Morza).
  • Warto zajrzeć do tutejszych kościołów – Basilica Minore di Santa Maria Assunta, Santuario di Nostra Signora del Boschetto, chiesa „Millenaria” (chiesa di Sacro Cuore di Gesù),  Chiesa parrocchiale di San Rocco, Abbazia di San Fruttuoso di Capodimonte, Chiesa di San Nicolò di Capodimonte.
  • Wśród świeckiej architektury godny uwagi jest średniowieczny Castello della Dragonara oraz kompleks obronny Batteria di Punta Chiappa wybudowany w latach 30. i 40. ubiegłego wieku.

Produkty lokalne z Camogli: sardele, pesce pescato sotto tonnara (specjalna metoda łowienia tuńczyka), capponada (danie na bazie tuńczyka, pomidorów, sardeli, mosciamme – suszonej ryby, bottargi – solonej ikry, oregano, gallette di pane – kromek lokalnego pieczywa, kaparów, oliwy, cebuli, octu, oliwy i soli),  camogliesi al rhum (ciasteczka z kremem n bazie likieru).

***

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na na Facebooku i na Instagramie.

Ania

Camogli

Camogli

Camogli

Camogli

Camogli

Camogli

Camogli

Camogli

Camogli

Camogli

Camogli

Camogli

Paccheri z cukinią i krewetkami

0
Paccheri z cukinią i krewetkami

Przepis na pochodzący z Neapolu makaron paccheri z cukinią i krewetkami jest łatwy i prosty w wykonaniu. Danie ma lekko słodkawy smak, który podkręcają owoce morza.

PACCHERI Z CUKINIĄ I KREWETKAMI

Składniki:

(2-3 osoby)

  • 200 g makaronu paccheri
  • 2 małe cukinie
  • 400 g całych krewetek (mogą być mrożone)
  • oliwa z oliwek
  • 1/4 szklanki białego wina
  • 2 ząbki czosnku
  • natka pietruszki
  • sól i pieprz
  • ewentualnie 1 porcja szafranu

Przygotowanie:

Jeśli krewetki są mrożone, musicie je rozmrozić.

Umyte cukinie kroimy w cienkie talarki.

Na patelni rozgrzewamy oliwę z rozgniecionym przy pomocy noża ząbkiem czosnku. Wrzucamy cukinie, mieszamy i podsmażamy przez 2 minuty. Dolewamy odrobinę wody, przykrywamy i dusimy przez 15-20 minut, czyli do momentu kiedy staną się miękkie. Wyjmujemy czosnek. Solimy i pieprzymy wedle uznania. Odstawiamy na bok.

Paccheri z cukinią i krewetkami

Teraz zajmujemy się krewetkami. Od korpusów odrywamy głowy, te pierwsze czyścimy i obieramy.

Wstawiamy wodę na makaron. Paccheri gotujemy zgodnie ze wskazówkami podanymi na opakowaniu.

Na kilka minut przed odcedzeniem makaronu zabieramy się za przygotowanie krewetek.

Paccheri z cukinią i krewetkami

Na drugiej patelni rozgrzewamy oliwę z posiekanym ząbkiem czosnku. Wrzucamy głowy skorupiaków, dolewamy 1/4 szklanki białego wina i dusimy pod przykryciem przez 2 minuty. Za pomocą łyżki cedzakowej zdejmujemy je z patelni i odkładamy na bok, ale koniecznie bez powstałego sosu. Głowy krewetek mają pomóc w nadaniu smaku. Teraz dodajemy obrane krewetki. Podsmażamy je z dwóch stron przez 1 minutę, solimy i ściągamy z ognia.

Paccheri z cukinią i krewetkami

Paccheri z cukinią i krewetkami

Do krewetek natychmiast dodajemy cukinie i makaron. Mieszamy, podgrzewamy jeszcze przez moment, doprawiamy solą, świeżo zmielonym pieprzem, posiekaną pietruszką i podajemy.

N.B. Danie można zabarwić szafranem rozpuszczonym w sosie powstałym w wyniku duszenia głów krewetek.

Smacznego!

Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie@podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!

Ania

 

paccheri z cukinią i krewetkami

paccheri z cukinią i krewetkami

Koktajl Rossini – hołd dla twórczości włoskiego kompozytora

0
Koktajl Rossini - hołd dla twórczości włoskiego kompozytora

Koktajl Rossini to wiosenna wersja bardziej popularnego drinka Bellini przygotowywanego na bazie białych brzoskwiń. Idealnie sprawdza się jako aperitif, a nawet deser, zaś jego sekret tkwi w słodkim smaku świeżych truskawek. Nazwa stanowi hołd dla twórczości włoskiego kompozytora Gioacchino Rossiniego. Czerwony koktajl sprawdza się w niemal każdej sytuacji. Im bardziej naturalnych i dojrzałych truskawek użyjesz, tym drink wyjdzie smaczniejszy. Kieliszek Rossini sączony na tarasie, czy w ogrodzie w towarzystwie bliskiej osoby relaksuje wspaniale.

KOKTAJL ROSSINI

Składniki:

  • 100 ml Prosecco
  • 50 ml przecieru ze świeżych i dojrzałych truskawek
  • 1 cała truskawka do dekoracji

WinoToskanii

Przygotowanie:

Do wykonania przecieru z truskawek NIE używaj miksera, który niepotrzebnie rozgrzeje owoce i osłabi ich aromat. Umyte truskawki przeciśnij przez sitko za pomocą łyżeczki.

Do kieliszka wrzuć kilka kostek lodu, a kiedy się ochłodzi, wyrzuć je.

Na dno kieliszka wlej przecier z truskawek, dodaj prosecco, delikatnie rozmieszaj i przyozdób truskawką.

Możesz przygotować odpowiednio większą ilość koktajlu i umieścić go w karafce.

Z czym serwować koktajl Rossini?

Najlepszym połączeniem będą dania na bazie kurczaka lub ryb, a także desery takie jak np. klasyczna crostata, albo panna cotta.


Na blogu znajdziecie również przepisy na:

***

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na Facebooku i na Instagramie.

Ania


koktajl Rossini

Koktajl Rossini - hołd dla twórczości włoskiego kompozytora

Koktajl Rossini - hołd dla twórczości włoskiego kompozytora

Koktajl Rossini - hołd dla twórczości włoskiego kompozytora

Wakacje w Italii: na co powinieneś uważać

1
Wakacje w Italii: na co powinieneś uważać

Planujesz w tym roku pierwszą wyprawę do Włoch? A może już w Italii byłeś, jednak nie wszystko poszło gładko jak po przysłowiowym maśle i tym razem chciałbyś się lepiej do podróży przygotować? Ułożyłam listę 20 rzeczy, o których warto pamiętać udając się na Półwysep Apeniński. W końcu co kraj to obyczaj, a niektóre zwyczaje mogą rzeczywiście zaskoczyć.

  1. Jeśli to możliwe, nie planuj wyjazdu do Włoch w sierpniu. Jest to miesiąc w którym większość włoskich firm przestaje pracować, nadmorskie kurorty są przepełnione, a ceny mocno wywindowane. Miasta w tym okresie wymierają. Szczyt sezonu przypada na 15.08 – Ferragosto – święto, które jak mi kiedyś wytłumaczył pewien Włoch jest w Italii równie ważne co Sylwester.
  2. Nie nastawiaj się na jednodniowe zwiedzanie Wenecji,Florencji, Rzymu i innych ważnych miast. Niewiele zobaczysz, będziesz w wiecznych nerwach i w biegu. Pamiętaj, że mniej znaczy więcej, dlatego lepiej odpuścić napięte programy oraz plany na poznanie połowy kraju w 7 dni.
  3. Jeśli nie chcesz wydać fortuny, unikaj tzw. miejsc dla VIP’ów – zamiast Portofino czy Cortina d’Ampezzo możesz wybrać pobyt w równie urokliwych, ale zdecydowanie mniej snobistycznych miejscach.
  4. Pamiętaj, że cena kawy we Włoszech nie jest jednoznaczna. Twój rachunek będzie zależał od tego czy zdecydujesz się ją wypić przy barze na stojąco, siedząc przy stoliku lub w tzw. ogródku z widokiem powiedzmy na Koloseum.
  5. Ta sama zasada dotyczy restauracji. Omijaj szerokim łukiem centralne place i nachalnych naganiaczy, proponujących wątpliwej jakości menu, w którym znajdziesz pizzę, owoce morze, fiorentinę, hamburgera, a nawet sushi.
  6. Nie nastawiaj się na to, że zjesz prawdziwą włoską pizzę w Wenecji w jednej z wielu knajpek znajdujących się wzdłuż Canale Grande lub w Mediolanie na Piazza Duomo. Dostaniesz mrożony placek, za który przyjdzie Ci słono zapłacić.
  7. We Włoszech napiwek nie jest wymagany, za to przeważnie doliczane jest coperto. Co to takiego? Opłata za przygotowanie stolika za każdą osobę lub za cały stolik. Jej koszt powinien być podany pod koniec karty dań.
  8. Włoskie knajpy nie są otwarte przez cały dzień, a jedynie w porze obiadu (12:00 – ok. 14:30) oraz kolacji (19:00 – 0:00 lub dłużej).
  9. Podobnie sklepy – rzadko który pracuje przez cały dzień (orario continuato), większość zamykana jest o 12:00 i otwierana ponownie koło 15:00, a nawet 16:00.
  10. Raz w tygodniu – w zależności od regionu – sklepy są nieczynne rano lub po południu.
  11. Jeśli planujesz podróż pociągiem, pamiętaj, żeby na stacji koniecznie skasować bilet. W przeciwnym razie konduktor wlepi Ci mandat, a tłumaczenia, że nie wiedziałeś, żeś turysta, obcokrajowiec na nic się zdadzą. Kasowniki biletowe są zazwyczaj żółte i łatwe do zidentyfikowania. Jeśli zdarzy Ci się zapomnieć, albo nie zdążyć skasować biletu, zaraz po wejściu do pociągu odszukaj konduktora i poproś go o skasowanie ręczne.
  12. Włoskie taksówki możesz zamówić telefonicznie lub udając się na specjalny przystanek – rodzaj postoju. Bardziej wprawieni mogą posłużyć się aplikacjami. Pamiętaj, że taksówki są drogie, kierowcy lubią wozić turystów okrężną drogą, zaś kursy z lotniska i na lotnisko mają zazwyczaj z góry ustaloną taryfę.
  13. Automaty biletowe nie są we Włoszech popularne. Bilety komunikacji miejskiej dostaniesz (prawie) na pewno w barach i tabakach oznaczonych czarną literą „T”.
  14. Włoskie autostrady są płatne, jednak na bramce nie musisz koniecznie płacić gotówką. W okolicach wielkich miast oraz w kurortach lubią tworzyć się długie kolejki. Aby ich uniknąć lub żeby skrócić czas oczekiwania możesz wybrać bramki oznaczone kolorem niebieskim (CARTE) gdzie zapłacisz przy pomocy karty.
  15. Pamiętaj, że cena biletu na vaporetto (wenecki tramwaj wodny) dla niezameldowanych, nie pracujących i nie uczących się na lagunie, jednym słowem dla nieposiadających karty VENEZIAUNICA wynosi 7,5 €. Bez żadnego problemu możesz Wenecję zwiedzać pieszo, wystarczy zagłębić się w boczne uliczki i kierować się w stronę Piazza San Marco.
  16. Włosi uwielbiają strajkować. W Mediolanie gdzie mieszkam transport publiczny nie chodzi średnio raz w miesiącu. Podobne historie dzieją się na kolei, a nawet na lotniskach. Warto przed wyjazdem dowiedzieć się co nas czeka na miejscu, w przeciwnym razie może nas spotkać przykra niespodzianka. Kilka lat temu znalazłam się na Stazione Centrale w Mediolanie z dwoma wielkimi walizkami, a zaskoczył mnie strajk taksówek. Biorąc pod uwagę wczesną porę, jedynym wyjściem z sytuacji było pozostawienie jednej torby w dworcowej przechowalni, w tym czasie drugą odwiozłam do domu metrem, po czym wróciłam odebrać pierwszą walizkę.
  17. Uważaj na tandetne podróbki. Znane i cenione na całym świecie szkło z Murano ma swoją cenę i nie jest możliwe, żebyś za souvenir z Wenecji zapłacił jedynie kilka euro.
  18. Jeśli kupujesz owoce i warzywa na targu, to patrz co sprzedający wkłada Ci do worka. Mają bowiem tutejsi kupcy nieładny zwyczaj częstowania soczystymi smakołykami, a potem pakowania do torby podgniłego towaru.
  19. Selfie z Gladiatorem? Taka przyjemność może Cię kosztować nawet 25 €. Wystrzegaj się różnych naciągaczy i pamiętaj, że choćby nie wiem jak Cię przekonywali nic nie jest za darmo.
  20. Włochy to kraj średnio bezpieczny, dlatego pieniądze, dokumenty i cenne przedmioty trzymaj zawsze dobrze schowane. Nie zostawiaj w samochodzie nie tylko kosztowności, ale także zwykłych toreb, ani niczego co mogłoby przykuć uwagę złodzieja.

Na koniec po prostu się zrelaksuj i wypoczywaj w jednym z najpiękniejszych krajów na świecie.

Buone vacanze!

Przy okazji polecam Waszej uwadze mój kulinarny poradnik, w którym przedstawiłam najbardziej popularne herezje, dotyczące włoskiej kuchni: Osiem grzechów włoskiej kuchni.

***

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na na Facebookui na Instagramie@podsloncemitaliiblog.

Ania

Mamma mia – Włochy (nie tylko) dla dociekliwych

2
Mamma mia - Włochy (nie tylko) dla dociekliwych

„Mamma mia” to książka, która nie powinna umknąć żadnemu italofilowi. Napisana przez absolwentkę italianistyki i dziennikarkę, porusza całą masę ciekawostek dotyczących Belpaese. Przeczytacie w niej o błahostkach i o poważnych zagadnieniach. Znajdziecie odpowiedzi na wiele nurtujących kwestii. „Mamma mia. Włochy dla dociekliwych” są pełne anegdot, które potrafią zaskoczyć.

Dlaczego wszystkie drogi prowadzą do Rzymu? Jak powstała kawa espresso? Czemu podczas weneckiego karnawału obywatele Najjaśniejszej Republiki Weneckiej stawali się równi? Co Casanova robił w Warszawie? Czemu Bolończycy nie znają spaghetti alla bolognese? Czy Leonardo da Vinci był wegetarianinem? Skąd się wzięła nazwa pizzy Margherita i dlaczego na niektóre warzywa mówimy włoszczyzna? Co symbolizuje gałązka oliwna? Czym jest commedia dell’arte? Te i wiele innych odpowiedzi poznacie czytając „Mamma mia”. Ja sama, pomimo wielu lat spędzonych we Włoszech i wśród Włochów, dowiedziałam się kilku nowych rzeczy. Nie ulega wątpliwości, że autorka w bardzo zgrabny sposób połączyła tematykę lekką i przyjemną z poważnymi zaganieniami z pogranicza historii, kultury, a nawet archeologii.

Książka została napisana z myślą o dzieciach, dlatego jest polecana już ośmiolatkom. Ozdabiają ją urzekające rysunki autorstwa Anny Ładeckiej, która wykonywała ilustracje m.in. dla „Zwierciadła”, „Vogue” i Endo, a na końcu znajduje się podstawowy słowniczek oraz kilka bardzo prostych i bardzo włoskich przepisów. Pamiętajcie – kogo raz urzeknie Italia, ten wpadł jak śliwka w kompot!

Mam tylko jedno pytanie do autorek. Czemu Neapol na mapie Włoch zamieszczonej w książce znalazł się w Kalabrii?

„Mamma mia. Włochy dla dociekliwych”

autor: Monika Utnik – Strugała, ilustracje: Anna Ładecka

Wydawnictwo: Dwie Siostry

***

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na na Facebooku i na Instagramie.

Ania

Mamma mia - Włochy (nie tylko) dla dociekliwych
Mamma mia - Włochy (nie tylko) dla dociekliwych

10 powodów dla których warto zobaczyć Certosa di Pavia

2
Certosa di Pavia

Certosa di Pavia, tak samo jak Duomo di Milano, jest wybitnym przykładem ewolucji sztuki lombardzkiej od gotyku do renesansu. W zamyśle Gian Galeazzo Viscontiego – pana Mediolanu – klasztor miał pełnić rolę kaplicy i mauzoleum rodowego. Prace budowlane trwały od 1396 roku aż po połowę XVI wieku, a różnorodność stylów najlepiej uwydatnia fasada kościoła. Klasztor został zbudowany na skraju terenów myśliwskich należących do Viscontich, którzy w niedalekiej Pawii, podobnie jak w Vigevano, mieli swoje rezydencje. Gian Galeazzo podarował kościół kartuzom i jednocześnie zobowiązał ich do przeznaczania części zysków z uprawy pól i ze swoich posiadłości na kontynuację prac, co mnisi chętnie czynili przez cztery wieki, wzbogacając budowle o kolejne dzieła sztuki.

10 powodów dla których warto zobaczyć Certosa di Pavia:

  1. Dla wyjątkowego muzeum rzeźby pod otwartym niebem, za które uchodzi marmurowa fasada kościoła. Jej dolna część, sięgająca do pierwszego porządku loggi, jest starsza. Została wykonana z końcem XV i początkiem XVI wieku. Oprócz scen mitologicznych i tych ukazujących historię Rzymu, widać tutaj medaliony z głowami cesarzy oraz królów, reliefy wyobrażające wydarzenia związane z założeniem zakonu kartuzów (Certosa w Grenoble), dzieje św. Ambrożego i Jana Chrzciciela. Partia górna jest późniejsza i bardziej statyczna, a dekoracje ograniczają się do ozdobnych motywów architektonicznych.
  2. Dla gotyckich naw kościoła i dla bocznych kaplic – w jednej z nich znajduje się poliptyk autorstwa Perugina i Bergognonego. Dla innych dzieł Bergognonego (m.in. „S. Siro fra quattro santi”, „S. Ambrogio e quattro santi”, „Crociffisione”), dla witraży i dla imponującego sklepienia, wzorowanego na mediolańskiej katedrze.
  3. Dla transeptu z przepięknymi freskami („Ecce Homo”, „Incoronazione di Maria con ai piedi Francesco Sforza e Ludovico il Moro”, „Gian Galeazzo con i figli presenta alla Vergine il modello della Certosa”), z nagrobkiem Beatrice d’Este i Ludovico Sforzy, zwanego il Moro (1497), w którym nigdy nie pochowano książęcej pary i dla nagrobka Gian Galeazzo Viscontiego (1492-1497, 1562).
  4. Dla starej zakrystii z poliptykiem wyrzeźbionym w kości słoniowej (ok. 1400).
  5. Dla prezbiterium z przepięknie rzeźbionymi ławami i dla marmurowych tronów z kamiennymi wstawkami, znajdujących się po bokach ołtarza.
  6. Dla fresku Luiniego „Madonna con bambino” (ok. 1615), zdobiącego salę z lawatarzem.
  7. Dla dużego krużganku z 24 celami mnichów. Każda z nich oznaczona jest jedną literą alfabetu, składa się z trzech pomieszczeń i z ogródka, w drzwiach natomiast znajduje się otwór, przez który mnisi otrzymywali swój codzienny posiłek.
  8. Dla poznania historii oraz bardzo surowej reguły zakonu kartuzów, która pozostaje niezmienna od blisko 1000 lat. Klasztor w Certosa di Pavia został zbudowany dla tego bractwa, w XVIII wieku przeszedł w ręce, najpierw cystersów, a potem karmelitów, w połowie XIX wieku powrócił do pierwotnych właścicieli, natomiast od 1968 roku ponownie rezydują tutaj cystersi.
  9. Dla niezapomnianej wycieczki rowerowej. Trasa biegnie od Mediolanu, aż po Pawię, wzdłuż Naviglio Pavese.
  10. Dla bliskości oasi naturalistica di S. Alessio, czyli parku natury z wyjątkową fauną i florą. Podwodny tunel pozwala na obserwację zwierząt zamieszkujących jezioro.

Informacje praktyczne:

Godziny otwarcia:

  • Listopad – Luty: 9:00 – 11:00 / 14:30 – 16:30
  • Marzec: 9:00 – 11:30 / 14:30 – 17:00
  • Kwiecień: 9:00 – 11:30 / 14:30 – 17:30
  • Maj – Sierpień: 9:00 – 11:30 / 14:30 – 18:00
  • Wrzesień: 9:00 – 11:30 / 14:30 – 17:30
  • Październik: 9:00 – 11:30 / 14:30 – 17:00

Wstęp wolny. Istnieje możliwość zwiedzania klasztoru z przewodnikiem włoskojęzycznym lub, po wcześniejszym rezerwacji, z przewodnikiem anglojęzycznym. Wizytę w przyklasztornym muzeum (Museo della Certosa) należy zamówić przynajmniej godzinę przed planowanym przybyciem, dzwoniąc pod numer telefonu +39 382 539638.

Na terenie klasztoru obowiązuje zakaz fotografowania.

Dojazd:

  • Samochodem: Certosa di Pavia znajduje się nieopodal drogi „Strada Provinciale 35”, łączącej Mediolan z Pawią.
  • Pociągiem: Wszystkie pociągi regionalne kursujące na trasie Mediolan – Pawia oraz linia S13 (Milano Bovisa – Pavia) należąca do Trenord. Stacja Certosa di Pavia znajduje się w odległości 10 minut spacerem od klasztoru.
  • Autobusem: Autobusy z Mediolanu odjeżdżają z Viale Famagosta, z Pawii z Via Trieste przy dworcu. Przystanek docelowy znajduje się wzdłuż drogi „Strada Provinciale 35”, na przeciwko kościoła S. Michele, 15 minut spacerem od klasztoru.
  • Rowerem: Trasa rowerowa biegnie od Mediolanu do Pawii wzdłuż Naviglio Pavese i drogi „Strada Provinciale 35”.

***

Do zobaczenia „Pod Słońcem Italii”, także na na Facebooku oraz na Instagramie.

Ania

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Certosa di Pavia

Pobierz e-book „Mantua włoska stolica kultury 2016”

4
Pobierz ebook "Mantua włoska stolica kultury 2016"

 E-book „Mantua włoska stolica kultury 2016” jest kulturalnym i enokulinarnym przewodnikiem po Mantui i okolicach. Mantua razem z Sabbionetą stanowią od 1996 roku wspólny kompleks wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, dlatego jak najbardziej wskazane jest poznanie obydwu miejsc. Niezależnie od tego, w roku, w którym Mantua pełni rolę włoskiej stolicy kultury, zachęcam wszystkich do odwiedzenia miasta, poznania jego historii, zabytków, sekretów oraz wyjątkowej kuchni, sięgającej epoki Gonzagów.

„Mantuę łatwo podziwiać,  jest smakowita, pachnąca, przyjemna, idealna do spacerów, przejrzyście czytelna. Mantua jest bowiem niewielka.” Stefano Scansani „Omnia Mantova”

Ze wstępu: Niniejsza książeczka jest kulturalnym i enokulinarnym przewodnikiem po Mantui i okolicach. Składa się z sześciu rozdziałów, z których pierwsze trzy zostały poświęcone zabytkom oraz bogatej historii Mantui i Sabbionety, rozdział czwarty przybliża jedną z bardziej znanych oper skomponowanych przez Giuseppe Verdiego „Rigoletto”, której akcja toczy się w XVI wieku na mantuańskim dworze Gonzagów, natomiast dwa ostatnie rozdziały dotyczą kuchni, regionalnych produktów i wina, m.in. lambrusco. Uzupełnieniem do przewodnika są informacje praktyczne, z których można się dowiedzieć, jak dostać się do obydwu miast i co należy koniecznie w nich zobaczyć.

Mantua włoska stolica kultury 2016” jest pierwszym przewodnikiem stworzonym w ramach projektu „Pod Słońcem Italii – włoskie skarby”, mającym na celu ułatwienie świadomego zwiedzania Italii. Darmowy e-book możecie pobrać TUTAJ. Przyjemnej lektury i owocnych podróży!

Ania

Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie@podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!

Il prosciutto di San Daniele – Szynka San Daniele

5
Il prosciutto di San Daniele - Szynka San Daniele

Il Prosciutto di San Daniele produkuje się ze świńskiego udźca, który kształtem przypomina gitarę. Ma charakterystyczny czerwono-różowy kolor, intensywny zapach i bardzo delikatny smak. Istnieją specjalne techniki degustacji tej pysznej szynki, posiadającej ozanczenie pochodzenia geograficznego Unii Europejskiej (D.O.P.) oraz pieczęć regionalną (marchio del Consorzio), a wprawiony nos jest w stanie wyczuć w niej zapach pieczonego chleba, suszonych owoców i słodu  jęczmiennego. Co ważne, il prosciutto di San Daniele nie zawiera konserwantów.

Szynka dojrzewa przez minimum 13 miesięcy, a cały sekret tkwi w wyjątkowym mikroklimacie, panującym w okolicach miasteczka San Daniele del Friuli. Spotykają się tutaj bowiem zimne wiatry, ciągnące od strony Alp Karnickich i ciepła bryza, pochodząca od Adriatyku, co z kolei powoduje mieszanie się zapachu żywicy z solą. O wilgotności powietrza i o temperaturze decydują moreny oraz rzeka Tagliamento, będąca jedną u ostatnich rzek w Europie, która zachowała swój pierwotny bieg. Włochy w 1970 roku, dzięki specjalnemu dekretowi, uznały jakość il prosciutto di San Daniele wprowadzając obowiązek stosowania tradycyjnych reguł produkcji (Disciplinare di Produzione) i przewidując surowe kary za ich nieprzestrzeganie. Wszystko to ma na celu ochronę jedynej w swoim rodzaju marki.

Il prosciutto di San Daniele - Szynka San Daniele

Il prosciutto di San Daniele - Szynka San Daniele

Terytorium San Daniele del Friuli jest interesujące nie tylko ze względu na pyszną szynkę. Warto poznać tutejszą niepowtarzalną naturę i piękną architekturę. Z jednej strony mamy wzgórza i moreny, meandry otoczonej żwirem rzeki Tagliamento z jej turkusowymi wodami oraz alpejskie jeziora, z drugiej strony podziwiamy średniowieczne zamki, zabytkowe wille i miasteczka pełne miejsc, w których produkuje się prosciutto di San Daniele i ser Fagagna, oraz hoduje się pstrąga San Daniele. Okolica nosi nazwę „La strada dei castelli e dei sapori del Friuli Collinare”, jest długa na blisko 90 km, a można ją pokonać pieszo, na rowerze, na motorze lub samochodem.

San Daniele del Friuli charakteryzuje bogata historia oraz sztuka. Badania archeologiczne potwierdzają powszechność wieprzowiny w lokalnej diecie już na przełomie IX i VIII w. p.n.e., natomiast rozwój hodowli i tradycje rzeźnicze sięgają czasów średniowiecza.

Jak rozpoznać prosciutto di San Daniele?

  • Szynka posiada nóżkę wieprzową, a udziec ma kształt gitary
  • Na udźcu znajduje się dobrze widoczna pieczęć (marchio del Consorzio), która potwierdza pochodzenie szynki i długość jej dojrzewania
  • Cieniutkie plasterki szynki maję kolor czerwono-różowy oraz białe kawałki tłuszczu
  • Zapach szynki przypomina pieczony chleb, suszone owoce i słód jęczmienny
  • Smak jest delikatny i słodkawy, a plasterki szynki rozpuszczają się w ustach

Il prosciutto di San Daniele - Szynka San Daniele

Il prosciutto di San Daniele - Szynka San Daniele

Jeśli interesuje Cię enokulinarne zwiedzanie regionu Friuli – Wenecja Julijska lub jednodniowa degustacja lokalnych potraw oraz wina, koniecznie do mnie napisz (podsloncemitalii@gmail.com). Chętnie pomogę w organizacji.

Jeśli zamierzasz zatrzymać się w San Daniele na własną rękę, np. podczas podróży do Włoch, polecam z całego serca B&B Mezza Mela.

Mezza Mela to niezwykle klimatyczny Bed&Breakfast urządzony w rustykalno-artystycznym stylu. Ceny są jak najbardziej przystępne, pokoje przestronne i urządzone z sercem. Na śniadanie, co warte podkreślenia, podają produkty najlepszej jakości. „Mezza mela” to doskonały pomysł na nocleg podczas długiej drogi do Włoch (jeśli jedziecie przez Tarvisio), a przy okazji doskonała okazja do skosztowania przepysznej szynki San Daniele. Akceptują zwierzęta.

B&B Mezza Mela, San Daniele del Friuli

info: www.mezzamela.eu

Alla prossima!

Il prosciutto di San Daniele - Szynka San Daniele

O tym, jak nauczyłam się języka włoskiego

21
O tym, jak nauczyłam się języka włoskiego

Czasem dostaję od Was maile, w których pytacie, w jaki sposób nauczyłam się włoskiego, ile czasu potrzeba na opanowanie języka i czy mam jakieś magiczne metody, przyspieszające naukę? Dzisiaj opowiem o moich doświadczeniach.

Dawno temu chodziłam do liceum, gdzie jednym z głównych języków obcych był włoski. Przeniosłam się do tamtej szkoły dopiero po roku, dlatego w wakacje, a potem przez całą jesień nadrabiałam zaległy materiał. Pomagała mi w tym pewna solidna studentka italianistyki, ale i osłuchanie spowodowane wcześniejszymi pobytami we Włoszech zrobiło swoje. Dosyć szybko wyszłam na prostą. Uczyła nas bardzo miła pani – rodowita Włoszka – znająca jedynie kilka polskich słów. Przez bite trzy lata wałkowaliśmy gramatykę, poznawaliśmy włoską literaturę, poezję, kino, byliśmy nawet na wymianie kulturalnej w Genui, potem Włosi odwiedzili nas w Warszawie. Z jedną z poznanych wtedy osób jestem w kontakcie po dziś dzień. Rok przed maturą dostałam stypendium językowe Włoskiego Instytutu Kultury w Warszawie i dzięki niemu cały sierpień spędziłam we Florencji. Szkolne lata zleciały dość szybko, a ówczesna przygoda zakończyła się dla mnie pisemną i ustną maturą z włoskiego.

Zaczęłam studiować archeologię. Na drugim roku dużą część zajęć wybieraliśmy sami – ja zapisałam się na wykład z Archeologii północnej Italii. Naturalnie nie było żadnych polskich książek, stanowiących pomoc dla studentów. Mogliśmy opierać się jedynie na włoszczyźnie. Dla mnie była to swego rodzaju kontynuacja nauki. Studia na trzecim roku przerwałam (długo by o tym pisać) i zabrałam się za szukanie pracy. Po pewnym czasie trafiłam do włoskiej firmy, która w rzeczywistości okazała się być firmą sycylijską, także, mimo solidnych podstaw językowych, niewiele na początku rozumiałam. Poznałam wtedy bogatą kulturę wyspy, cudowną kuchnię sycylijską, osłuchałam się z dialektem. Cały czas jeździłam do moich Włoch, podtrzymywałam stare znajomości, poza tym wtedy internet, a razem z nim media społecznościowe były już bardzo powszechne, co niezmiernie ułatwiało codzienne kontakty z włoskimi znajomymi. W końcu wróciłam na studia i z marszu zabrałam się za pisanie pracy licencjackiej. Temat, wspólnie z panią profesor od Archeologii północnej Italii, wybrałyśmy kilka lat wcześniej („Architektura sakralna Brescii„), dlatego pozostało mi zabrać się za zbieranie materiałów i czytanie książek. Jakieś 80% bibliografii było po włosku. Po żmudnej pracy, nieocenionej pomocy mojego dziadka i kilku innych życzliwych mi osób, a także dzięki wymagającemu promotorowi obroniłam się na 5, dostałam propozycję przerobienia licencjatu na artykuł, w końcu zaproszono mnie do udziału w warsztatach dla studentów architektury i archeologii, odbywających się w Wenecji. Dalszą naukę postanowiłam kontynuować we Włoszech.

Spakowałam walizki i poleciałam do Wenecji, a po miesiącu spędzonym w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie i po moim intensywnym Erasmusie znalazłam się w Mediolanie. Przez trzy lata mieszkałam u przyjaciół naszej rodziny – u cudownych i życzliwych mi ludzi, cenionych włoskich dziennikarzy, którzy poza szczerą przyjaźnią i ogromną pomocą lingwistyczną, otwierali przede mną kolejne aspekty włoskiej kultury, historii, mentalności, polityki, włoskich realiów. Prawdziwie pomogli mi odnaleźć się w nowym środowisku. Tymczasem na studiach robiłam notatki po włosku, czytałam zadane książki i powoli zaliczałam kolejne przedmioty, dostałam nawet stypendium naukowe. Dzisiaj mam we Włoszech swój dom, mam narzeczonego i plany na przyszłość, mam też własną kolekcję książek, gdzie pozycji włoskich jest mniej więcej tyle samo co polskich. Ciągle zgłębiam tajniki włoskiej kuchni, smakuję wino, zwiedzam i chłonę.

Jak zatem najprościej nauczyć się włoskiego? Dla poprawnego mówienia i pisania konieczna jest baza gramatyczna, w drugiej kolejności niezbędne jest osłuchanie (muzyka, filmy, telewizja i włoskie przyjaźnie), jednak żeby porządnie poznać język, trzeba zagłębić się w historię, w kulturę, w zwyczaje, należy smakować i podróżować. Magiczne metody, przyspieszające naukę możecie włożyć między bajki, ale miłość do Italii na pewno Wam pomoże!

Buona fortuna!

Ania

Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie @podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!

KONKURS!

Do wygrania wartościowe pomoce, przydatne do nauki języka włoskiego.

KONKURS ZAKOŃCZONY

Lignea - pomoce naukowe

Napiszcie w komentarzach o Waszych doświadczeniach z językiem włoskim. Dlaczego i jak się go uczycie? Podzielcie się radami i doświadczeniami. Trzy kreatywne osoby nagrodzę książkami ufundowanymi przez Wydawnictwo Lignea. Na odpowiedzi czekam do 14 marca 2016.

  1. Sprytny słownik włosko-polski i polsko-włoski z gramatyką języka włoskiego (Starannie opracowany słownik włosko-polski i polsko-włoski, w którym znajdziecie również idiomy, przydatne rozmówki oraz gramatykę z przykładami)
  2. Gramatyka języka włoskiego z praktycznymi przykładami (Opisane w przejrzysty sposób najważniejsze zagadnienia gramatyczne, praktyczne przykłady i starannie opracowany indeks)
  3. Rozmówki włoskie ze słownikiem i gramatyką (Książeczka może być nieocenioną pomocą dla podróżujących po Italii. Poza pogrupowanymi tematycznie rozmówkami, znajdziecie tutaj słownik włosko – polski i polsko-włoski, wymowę oraz informacje praktyczne)
WYNIKI KONKURSU:

Sprytny słownik włosko-polski i polsko-włoski z gramatyką języka włoskiego wędruje do Ani, której życzę połamania pióra przy pracy licencjackiej na temat Oriany Fallaci oraz sukcesów w Pawii!

Gramatykę języka włoskiego z praktycznymi przykładami dostaje Ania, bo jak sama pisze – na naukę nigdy nie jest za późno i tego się trzymajmy!

Rozmówki włoskie ze słownikiem i gramatyką są dla Doroty. Ogromne brawa za motywację!

Dziewczyny, proszę o wysłanie mi na maila Waszych adresów, koniecznie z tytułem książki, którą wygrałyście.

podsloncemitalii@gmail.com

Gnocchi z krewetkami, cukinią i szafranem

0
Gnocchi z krewetkami, cukinią i szafranem

Gnocchi z krewetkami, cukinią i szafranem

GNOCCHI Z KREWETKAMI, CUKINIĄ I SZAFRANEM 

(4 osoby)

GNOCCHI

Składniki:

  • 0,5 kg ziemniaków
  • ok. 100 g mąki
  • 1 jajko
  • sól

Przygotowanie:

Obrane ze skórki ziemniaki ugotować w osolonej wodzie i jeszcze ciepłe przepuścić przez praskę. Wyrobić na elastyczne ciasto, dodają mąkę, jajko i szczyptę soli. Należy zwrócić szczególną uwagę na stosunek mąki do ziemniaków. Jeśli dodamy jej za dużo gnocchi będą twarde, jeśli będzie jej za mało, rozpadną się podczas gotowania.

Ciasto wałkujemy na cienkie paseczki o średnicy kciuka i kroimy na kawałki o długości 2 cm. Każdy kawałek przyciskamy delikatnie palcem wskazującym i układamy na stolnicy oprószonej mąką.

gnocchi

gnocchi

SOS

Składniki:

  • 2 niewielkie zielone cukinie (długie)
  • 200 g krewetek
  • 200 ml śmietanki
  • 1 torebka szafranu
  • ząbek czosnku
  • oliwa z oliwek extravergine
  • sól
  • pieprz

Przygotowanie:

Krewetki, jeśli są mrożone, trzeba rozmrozić.

Cukinię kroimy w długie i cienkie paski, w tzw. julienne.

Śmietankę zagotowywyjemy na małym ogniu.

Na patelnię wlewamy oliwę z oliwek, wrzucamy rozgnieciony przy pomocy noża ząbek czosnku, dodajemy krewetki, cukinię, śmietankę i szafran. Mieszamy, solimy, pieprzymy wedle uznania i gotujemy przez kilka minut. Wyciągamy czosnek.

W garnku zagotowujemy wodę, solimy ją i wrzucamy gnocchi (nie wszystkie na raz). Kiedy wypłyną na powierzchnię wyciągamy je przy pomocy dziurawej łyżki i przekładamy na patelnię z sosem. Podgrzewamy całość jeszcze przez 1 minutę, a jeśli konsystencja jest za mało kremowa, dodajemy odrobinę wody, w której gotowaliśmy gnocchi.

Gnocchi przekładamy na talerz i podajemy.

Smacznego,

Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie@podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!

Ania

gnocchi z krewetkami, cukinią i szafranem

Pieczone brukselki w maślano-pomarańczowym sosie

6
Pieczone brukselki w maślano-pomarańczowym sosie

Ten przepis na pieczone brukselki w maślano-pomarańczowym sosie zmieni Twój stosunek do brukselek, jeśli podobnie do mnie, wcześniej za nimi nie przepadałeś. Wypróbuj go koniecznie!

PIECZONE BRUKSELKI W MAŚLANO-POMARAŃCZOWYM SOSIE

Składniki:

  • 1 opakowanie brukselek
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • masło wielkości orzecha włoskiego
  • pół łyżeczki soli
  • 2 łyżeczki octu balsamicznego
  • 1 łyżka syropu klonowego
  • sok wyciśnięty z połówki pomarańczy
  • pół łyżeczki startej skórki pomarańczowej

WinoToskanii

Przygotowanie:

Piekarnik rozgrzewamy do 180°C.

Umyte brukselki kroimy na pół i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zapiekamy przez 20 minut.

brukselki

W międzyczasie w garnku rozpuszczamy masło. Zdejmujemy z ognia, dodajemy ocet balsamiczny, syrop klonowy oraz sok i skórkę z pomarańczy. Dokładnie mieszamy, solimy i ponownie mieszamy.

Gotowe brukselki przekładamy do miski. Polewamy oliwą z oliwek oraz z maślano-pomarańczowym sosem. Mieszamy i podajemy.

Smacznego!

Ania

Korzystając z okazji, przypominam o moich mediach społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie@podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!

Pieczone brukselki w maślano-pomarańczowym sosie

Walentynki dla kochających Italię

2
Walentynki dla kochających Italię

Z okazji zbliżających się Walentynek przygotowałam dla was drobny poradnik. Jeśli tak samo jak ja uwielbiacie Włochy, albo ubóstwia je wasza druga połówka, to czemu nie spróbować pokusić się o stworzenie odrobinę włoskiego klimatu w Dzień Zakochanych. Wbrew pozorom nie jest to wcale skomplikowane. Zasady są banalnie proste – dużo miłości i jeszcze więcej Italii, albo pełno Italii i cała masa miłości w najlepszym wydaniu. Pamiętajcie, że ten patent możecie wykorzystać przy okazji każdego innego ważnego święta!

Krok 1 – wspólny wieczór

Romantyczna kolacja, a może aperitif?

  • Jeśli zdecydujecie się postawić na APERITIF w prawdziwe włoskim stylu, to niech to będzie SPRITZ i śródziemnomorskie BRUSCHETTY, a do tego jakiś nastrojowy włoski FILM.

Co musisz zrobić?

I. SPRITZ

Przepis na Spritza:

  • 3 części Aperolu
  • 2 części Prosecco
  • 1 część wody sodowej
  • plaster pomarańczy
  • lód
  • 1 zielona oliwka

Do szklanki wlewamy Aperol, wrzucamy kostki lodu, dolewamy Prosecco oraz wodę sodową. Na koniec dodajemy plaster pomarańczy, oliwkę na drewnianym patyczku  i mieszamy.

spritz

II. Jeśli natomiast chodzi o BRUSCHETTY, to inspiracje znajdziecie TUTAJ. Koniecznie dajcie się ponieść fantazji!

bruschetta

III. FILM

Lubiącym klasykę, romantycznym duszyczkom proponuję „IL POSTINO” z niezapomnianym Massimo Troisi, albo „NUOVO CINEMA PARADISO”. Amatorom dobrej muzyki poleciłabym traktujący o typowej dla neapolitańczyków ogromnej pasji w uczuciach „PASSIONE” (więcej TUTAJ), tym zaś, którzy wolą coś współczesnego doradzam filmy Ferzana Özpeteka.

  • Wariant drugi, czyli ROMANTYCZNA KOLACJA

I. Możecie postawić na PIZZĘ W KSZTAŁCIE SERCA (!) – wystarczy kupić odpowiednią foremkę lub uformować ciasto ręcznie

DSC_5073-1

… albo na AFRODYZJAKI, którymi są OWOCE MORZA. Polecam AROMATYCZNE KREWETKI (przepis TUTAJ) i MULE (przepis TUTAJ) lub oryginalny czarny makaron barwiony atramentem kałamarnicy, czy też mątwy NERO DI SEPPIA (przepis TUTAJ). Koniecznie pamiętajcie o BUTELCE DOBREGO WINA – w podanych przeze mnie instrukcjach znajdziecie kilka sugestii.

Walentynki dla kochających Italię

III. MUZYKA

Jeśli kochacie Italię, to na pewno macie swoje ulubione włoskie piosenki. Mina, Lucio Battisti, Lucio Dalla, Pino Daniele, Nek, Biaggio Antonacci, Tiziano Ferro, Gino Paoli, Patty Pravo, Jovanotti, Zucchero, Carmen Consoli, Ligabue, Mia Martini… Długo by wyliczać.

Krok 2 – włoski prezent

  • Ukochanej osobie można podarować np. ładnie OPRAWIONĄ GRAFIKĘ LUB PLAKAT nawiązujący do włoskich klimatów. Potrzebna podpowiedź? Audrey Hepburn i Gregory Peck w Wiecznym Mieście na planie „Rzymskich wakacji”, reprodukcja płótna „Il bacio” Francesca Hayeza, albo zdjęcie rzeźby Antonia Canovy „Psyche budzona przez pocałunek Kupidyna”.

 

  • Jeśli chcecie zaskoczyć partnera, to kupcie dwa BILETY DO OPERY. Nie ma chyba nic bardziej włoskiego  w dziedzinie sztuki i wierzcie mi, że przynajmniej raz w życiu warto podobne widowisko zobaczyć. Zresztą, co ja was będę przekonywać, przeczytajcie co na ten temat napisała jedna z moich czytelniczek: „Otóż przywiozłam z Mediolanu same pozytywne wrażenia. Co prawda gatunek muzyczny opera nie będzie moim ulubionym gatunkiem, ale fakt bycia w takim miejscu, w loży, zostanie na zawsze w mojej pamięci. (…) Jestem bardzo szczęśliwa, że miałam możliwość przeżycia tego muzycznego rarytasu i uważam ze nawet jeśli ktoś nie gustuje w operze to jednak raz w życiu powinien tego zasmakować.”
  • Na koniec zostawiłam numer z BILETAMI LOTNICZYMI. Właściwie z każdego większego miasta w Polsce dostaniecie się tanimi liniami do Bergamo, gdzie czeka np. przepiękna Lombardia ze swoimi polodowcowymi jeziorami, z Alpami i z Doliną Padu, a do tego kilka miast, prawdziwych perełek, wśród których Mantua – włoska stolica kultury 2016, pyszne wino oraz włoska kuchnia.

Buon San Valentino!

***

Do zobaczenia Pod Słońcem Italii, także na na Facebooku oraz na Instagramie.

„Rigoletto” – książęcy błazen działający na dworze Gonzagów

0
"Rigoletto" - książęcy błazen działający na dworze Gonzagów

Na pewno znacie arię „La donna è mobile”. Pochodzi ona z jednej z głośniejszych oper skomponowanych przez Giuseppe Verdiego, a mianowicie z „Rigoletto”. Tytułowy Rigoletto to książęcy błazen, odpowiednik polskiego Stańczyka, tyle że działający na dworze Gonzagów, a więc w Mantui. Tragedia może być pretekstem do zwiedzania miasta. Akcja toczy się bowiem w Pałacu Książęcym, w Domu Rigoletta (La Casa di Rigoletto), który znajduje się na Piazza Sordello, w dzielnicy San Leonardo, w twierdzy Sparafucile, mowa jest również o lago di Mezzo.

Skąd pomysł na libretto i dlaczego Mantua?

Giuseppe Verdi wspólnie z librecistą Francesco Maria Piave, zainspirowani dramatem Wiktora Hugo „Król się bawi”, postanowili napisać operę pt. „Klątwa”. Premiera miała odbyć się w 1850 w weneckim Gran Teatro La Fenice, jednak została zablokowana przez austriacką cenzurę, która opisała dzieło jako „odpychającą niemoralność „oraz „obsceniczna trywialność”.  Dlaczego? Bohaterami sztuki były kurtyzany, prostytutki, uwodziciele i najemni mordercy, a rozwój wypadków prowadził do próby zabójstwa króla. W ramach osiągniętego kompromisu przeniesiono historię z Paryża do Mantui, Sekwanę zastąpiło lago di Mezzo, król stał się księciem, a Triboulet przemienił się w Rigoletta. Zabieg okazał się prawdziwym sukcesem – wszystko wydawało się na tyle wiarygodne i znajome, że mantuańczycy adoptowali Rigoletta, a nawet znaleźli mu dom (La Casa di Rigoletto). O wyborze miejsca zdecydował współudział w tworzeniu nowego scenariusza Głównego Dyrektora Policji Luigiego Maratello, który zanim wspiął się na szczyty lombardzko-weneckiej administracji, przez długie lata służył w Mantui. Znał zatem dobrze miasto i jego okolice. Z drugiej zaś strony gdzie w Italii mógłby żyć nadworny błazen. jeśli nie na jednym z najznakomitszych dworów renesansowej Europy?

O czym traktuje opera?

„Rigoletto” wykłada „filozofię maski”, która jak żadne inne narzędzie daje możliwość stania się kimś innym, albo wręcz przeciwnie – bycia w końcu sobą. Ten kto potrafi się nią inteligentnie posługiwać, może odnieść nieocenione korzyści. Wcale nie wygrywa człowiek prawy i szlachetny, ale inteligentniejszy i bardziej przebiegły. Garbaty błazen, bezczelny i cyniczny libertyn, wielki uwodziciel bezgranicznie kochający swoją piękną córkę, ponosi porażkę, ponieważ równie arogancki i uwodzicielski książę Mantui okazał się być sprytniejszy.  Zachęcam do zobaczenia opery na żywo, a tymczasem zostawiam was z arią „La donna è mobile” w wykonaniu Luciano Pavarottiego.

„Rigoletto”

Opera w trzech aktach skomponowana przez Giuseppe Verdiego

Libretto: Francesco Maria Piave według dramatu Wiktora Hugo „Król się bawi”

Prapremiera światowa: 11.03.1851, Gran Teatro La Fenice, Wenecja

Premiera polska: 8.11.1853, Teatr Wielki, Warszawa

Inne posty opublikowane w ramach cyklu „Mantua włoska stolica kultury 2016”:

***

Do zobaczenia Pod Słońcem Italii, także na na Facebooku oraz na Instagramie.

DSC_4138
Rigoletto.
DSC_4137
Rigoletto.

Binario 21 – Miejsce Pamięci włoskich Ofiar Shoah

2
Binario 21 - Miejsce Pamięci włoskich Ofiar Shoah

BINARIO 21

Dzisiaj (27.01.) obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu i właśnie dlatego postanowiłam pokazać wam miejsce, z którego deportowano do obozów zagłady ludzi należących do „gorszej rasy”, głównie Żydów pochodzących z północnych i środkowych Włoch. Mam na myśli dworzec w Mediolanie (Stazione Centrale) oraz Binario 21 (Peron 21) – Memoriale della Shoah di Milano.

Faszystowskie Włochy jeszcze w 1938 wprowadziły dekrety o czystości rasy, na podstawie których każda osoba niespełniająca jasno określonych warunków, oprócz pozbawienia jej praw obywatelskich, została dokładnie „zinwentaryzowana„, a zatem wpisana na odpowiednią listę, zawierającą jej dane osobowe oraz miejsce zamieszkania. Kiedy w 1943 Italia znalazła się pod okupacją niemiecką, nie było potrzeby tworzenia gett, czy przypinania napiętnowanym gwiazdy Dawida. Naziści dokładnie wiedzieli, gdzie szukać swoich ofiar. Rozpoczęły się masowe aresztowania. Ludzie, jeśli nie mieszkali w Mediolanie, trafiali najpierw do więzień przejściowych, stamtąd zaś do więzienia San Vittore w Mediolanie. Torturom poddawano głównie głowy rodzin – po pierwsze, aby złamać morale całej rodziny, po drugie, żeby wydobyć informacje o ukrywających się bliskich i o schowanych majątkach. 6.12.1943 wyruszył pierwszy transport do Auschwitz-Birkenau.

Więźniów” przewieziono z jednostki karnej w stronę dworca (Stazione Centrale). Nie kierowano ich jednak na perony, a do podziemnego magazynu przeznaczonego w tamtym okresie jedynie do transportu towarów, przede wszystkim przesyłek pocztowych. W atmosferze terroru siłą upychano ich do bydlęcych wagonów, które po zablindowaniu, przy pomocy specjalnej dźwigni podnoszono do poziomu peronów. Dopiero wtedy tworzono konwoje, które opisywano słowami RSHA („ReichSigerheiitsHauptAmt” – Centralny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy) i którymi podróżowały Stück (sztuki) w stronę łagrów (magazynów). Co działo się dalej, wszyscy dobrze wiemy.

Wyjątkowość Binario 21 polega na tym, że zachował on swój pierwotny wygląd.

DLACZEGO SHOAH?

Przywykliśmy określać „ostateczne rozwiązanie” terminem holokaust. Słowo to wywodzi się z greki (olokautosis) i oznacza rytualną ofiarę. Tak naprawdę nikt z tamtych ludzi się nie poświęcił, dlatego bardziej stosowne wydaje się być hebrajskie słowo SHOAH – spustoszenie, katastrofa.

DLACZEGO OBOJĘTNOŚĆ (INDIFERENZA)?

W przedsionku Memoriału ustawiono ogromny mur z napisem INDIFFERENZA (OBOJĘTNOŚĆ). Autorką pomysłu jest jedna z cudem ocalałych – Liliana Segre. Zobojętniałe było bowiem nastawienie zdecydowanej większości obywateli „lepszej rasy” w stosunku do zbrodni, która działa się na ich oczach. Warto o tym pamiętać, bo konformistyczna obojętność wobec krzywdy innych jest bardzo powszechna również dzisiaj.

Informacje praktyczne:

Memoriale della Shoah di Milano

Piazza Edmond J. Safra 1 (via Ferrante Aporti 3), Mediolan

Otwarte w każdy poniedziałek od 10:00 do 20:00, ostatnie wejście o 19:00, zwiedzanie z przewodnikiem o 18:30.

Rezerwacje: www.memorialeshoah.it

W tym miejscu zapraszam Cię do moich mediów społecznościowych. Na Facebooku i na Instagramie @podsloncemitaliiblog jestem codziennie i zamieszczam jeszcze więcej ciekawostek, zdjęć i Włoch!

Ania

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Memoriale della Shoah di Milano

Tarta z gorzką czekoladą i z pomarańczą

2
tarta z gorzką czekoladą i z pomarańczą

Tarta z gorzką czekoladą i z pomarańczą to wyjątkowa harmonia smaków – tylko tyle i aż tyle. Przekonajcie się sami!

TARTA Z GORZKĄ  CZEKOLADĄ I Z POMARAŃCZĄ

Składniki:

Ciasto:

  • 100 g mąki
  • 70 g gorzkiego kakao
  • 20 g mielonych migdałów
  • 60 g cukru pudru
  • 90 g zimnego masła
  • 1 żółtko
  • surowa fasola potrzebna do pieczenia ciasta

Krem:

  • 275 g gorzkiej czekolady
  • 140 g masła
  • 2 jajka
  • 3 żółtka
  • 110 g cukru
  • skórka otarta z jednej pomarańczy

Przygotowanie:

Mąkę mieszamy z cukrem pudrem, z kakao i z migdałami, dodajemy posiekane masło i ucieramy na kruszonkę. Na koniec dodajemy żółtko i zagniatamy ciasto. Zawijamy je w folię kuchenną i odkładamy do zamrażarki na 30 minut. Po upływie tego czasu ciasto wyjmujemy z zamrażarki, rozwałkowujemy i wykładamy nim natłuszczoną lub wyłożoną papierem formę do pieczenia, którą jeszcze na kwadrans wstawiamy do zamrażarki.

Piekarnik rozgrzewamy do 180°C.

Ciasto nakłuwamy widelcem i posypujemy surową fasolą po to, aby nie opadło w trakcie pieczenia. Pieczemy przez 20 minut. Odstawiamy do ostudzenia.

Posiekane czekoladę i masło roztapiamy na parze, ciągle mieszając. W innym rondlu mieszamy jajka, żółtka, cukier i skórkę z pomarańczy. Umieszczamy go na parze i podgrzewamy przez ok. 10 minut, ubijając mikserem.  Kiedy krem zgęstnieje i stanie się biały mieszamy go z masą czekoladową. Całość wylewamy na spód i ponownie zapiekamy  przez 20 minut w temperaturze 180°C.  Gotową tartę chłodzimy w lodówce przez przynajmniej 2 godziny.

Smacznego!

Ania

Na blogu znajdziecie również inny przepis na tartę z pomarańczami w roli głównej: TARTA POMARAŃCZOWA.

Do zobaczenia Pod Słońcem Italii, także na na Facebooku oraz na Instagramie.

tarta z gorzką czekoladą i z pomarańczą

tarta z gorzką czekoladą i z pomarańczą

Literacka wyprawa na Sycylię: Andrea Camilleri i Giuseppe Tomasi di Lampedusa po polsku

1
Literacka wyprawa na Sycylię: Andrea Camilleri i Giuseppe Tomasi di Lampedusa po polsku

Zapraszam na wyjątkową wycieczkę na Sycylię. Nie zamierzam nikogo kusić długimi opisami, pięknymi zdjęciami, doskonałym winem, ani lokalną kuchnią, których w sieci nie brakuje. W zamian za to proponuję wyprawę literacką. Do rozmowy zaprosiłam wybitnego tłumacza włoskiej literatury, który ma na swoim koncie przekłady m.in. Calassa, d’Annunzia, Leopardiego, Lampedusy i Camilleriego. Stanisław Kasprzysiak, bo o nim mowa, jest laureatem wielu nagród, w tym m.in.  Rządu Republiki Włoskiej „Premio Nazionale Traduzioni” 2002 oraz orderu „Stella della Solidarietà italiana” 2004 za zasługi dla włoskiej kultury. Dzisiaj opowie nam o sycylijskich akcentach w jego pracy tłumacza, czyli o Komisarzu Salvo Montalbano oraz o klasyce włoskiej literatury, o „Gepardzie” Lampedusy.

Stanisław Kasprzysiak prywatnie jest moim dziadkiem, dlatego niech nikogo nie dziwi luźny charakter konwersacji.

książki Andrea Camileriego

I. Casus Camilleriego.

S.K. Tak, Droga Dottoresso, właśnie tak o tym pisano i tak istotnie było i jest. Casus, nieczęsty przypadek, nadzwyczajne wydarzenie we włoskim świecie literackim, zaskoczenie. Dlaczego? Dlatego, że Andrea Camilleri – urodzony w 1925 roku na Sycylii, reżyser telewizyjny, profesor w rzymskiej szkole teatralnej (Accademia nazionale d’arte drammatica a Roma) – zaczął pisać mając 53 lata: pierwszą powieść – „Il corso delle cose” – wydał w roku 1978. Pisał dużo, głównie powieści historyczne umiejscowione na Sycylii, a powodzenie nie przychodziło. I tak przez 16 lat. Dopiero pierwsza powieść „policyjna” – „La forma dell’acqua” („Kształt wody”) – wydana w roku 1992, z komisarzem Montalbano prowadzącym dochodzenia w fikcyjnym miasteczku sycylijskim Vigata, odmienia stan rzeczy, i to radykalnie. I to jest jeszcze większe zaskoczenie. Sukces, nieoczekiwany, ale nie wyproszony u czytelników, tylko zasłużony.

Ukazana przez Camilleriego Sycylia zaciekawia swoją niezmienną odrębnością, sławetną „wyspiarskością”. A komisarz Salvo Montalbano jest „kimś, kim trzeba być”, czyli jest bystry, błyskotliwy, wnikliwy, ironiczny, ale też rzetelny, mądry, wrażliwy, odważny, prawy, wyrozumiały,
sprawiedliwy i pozbawiony złudzeń. Każdej pannie, nie tylko sycylijskiej, ale także naszej, warto by życzyć, by natrafiła na takiego mężczyznę.
Mimo że to mężczyzna bardzo samotny, zagubiony, wątpiący i melancholijny. Jednak Salvo Montalbano zjednuje do siebie głównie jakimś swoim
nieuchwytnym, ale nieodpartym wdziękiem.

Co niespodziewanie – i byłoby to już trzecie zaskoczenie, dodatkowy casus – potwierdziła osobowość aktora, Luki Zingarettiego, który od roku 1994 zaczął brać na siebie uwierzytelnienie postaci komisarza w kolejnych filmach. A Camilleri rozpędził się na dobre. Do dziś wydał już około 20 powieści i ponad setkę opowiadań z komisarzem Montalbano jako głównym bohaterem. Powstało też 18 filmów. Co osobliwsze – to znowu casus – i opowieści i filmy o Montalbano są wartościowe, choć zostały pomyślane
na użytek szerokiej publiczności. Cenne w nich jest chociażby to, że nie podszywają się pod literaturę mierzącą jak najwyżej. Zwłaszcza jednak to, że nie naśladują werystycznie zwykłego życia ani prymitywności policyjnych dochodzeń. Nie ma w nich „prawdziwych” zabitych, krwi, zwłok, strzelaniny – wszystko to ukazuje się w cudzysłowie, dzieje się umownie, co w powieściach kryminalnych jest tak rzadkie. Tutaj, u Camilleriego,
jakbyśmy grali w szachy. Gramy w rozwiązywanie śledztwa – wspólnie z komisarzem. Wygrywa oczywiście on, bo sprawniej dociera do prawdy.

II. Którą książkę Camilleriego było mi najtrudniej przełożyć?

S.K. Niewiele ich przełożyłem: 2 powieści i 2 zbiory opowiadań. Najtrudniej – tak wyglądał tu, Dottoresso, paradoks – szło mi z powieścią nieudaną. Usychała mi w rękach jak roślina posadzona na jałowej ziemi, nie chciała ożyć. Mówię tu o przekładzie „Cierpliwości pająka” („La pazienza del ragno”) wydanym w 2010 roku. W tej powieści nie doszło na dobrą sprawę do przestępstwa, do niczego dostatecznie zaciekawiającego. Została porwana dziewczyna, ale po niewielu stronach już się wiedziało, że „porwała” siebie sama dla rodzinnych porachunków. Śledztwo było siłą rzeczy nudne, wyblakłe, nijakie. Co z czymś takim może zrobić tłumacz? Niewiele. Nawet jednego zdania nie wolno mu zmienić na ciekawsze. Ale każde zdanie może z większą uwagą przesuwać w stronę żywego życia, a dialogom może przysparzać kolokwialności, ubarwiać je i pogłębiać stosowniejszymi słowami. I właśnie z myślą o czymś takim trzeba było słowa dobierać i wyważać, a przez to z konieczności rzecz trwała dłużej i była jednak trudniejsza.

III. Jak zachować sycylijskość w polskim przekładzie sycylijskiego dialektu?

S.K. Język, który Camilleri wybrał – czy raczej „wymyślił” – dla swoich powieści dziejących się na Sycylii, nie jest sycylijskim dialektem. To „dialekt Vigaty”, twór sztuczny, zrodzony w pisarskiej wyobraźni. Mieszanina „italianizmów” z „sycylijizmami”. Język tak ukształtowany, by sprawiał wrażenie sycylijskiej odmiany języka włoskiego, ale niezbyt od włoskiego oddalonej. Prościej mówiąc taki, żeby każdy Włoch mógł go bez trudu
zrozumieć. Zatem raczej włoski niż jakiś stop fenicko-grecko-kartagińsko-normandzko-burbońsko-sycylijski.

Tym „dialektem”autorstwa Camilleriego mówi w powieściach Montalbano i inni Sycylijczycy, ale już urzędnicy przyjeżdżający do Vigaty z Rzymu
mówią poprawnymi frazesami czystego języka włoskiego. I tutaj pojawia się dla tłumacza sedno rzeczy. Takiej różnicy dwu odmiennych języków
nie można było w polskich przekładach zastosować, bo to by wymuszało użycie prócz naszego języka rdzennego również jakichś jego dialektów.
Rzecz nie do pomyślenia. Kaszubski, góralski, nostalgiczno-lwowski na Sycylii? W żadnym razie. Pozostawało rozwiązanie skromne, niezbyt wyraziste, ale jedyne możliwe: język „sycylijski” Camilleriego nasycać jak najintensywniej mową kolokwialną, a urzędniczy „włoski” zdać na retoryczną poprawność. Ale w sumie trzeba było zdobyć się na przekładową wyrozumiałość wobec siebie samego –
jednak z przykrością, co do tego nie mam się co łudzić, Dottoresso.

IV. Czy którąś spośród książek o Montalbano masz za ulubioną?

S.K. Jakbyś zgadła: coś z rzeczy Camilleriego polubiłem. Nie powieść, ale jedno z opowiadań: „Una faccenda delicata” („Delikatna sprawa”). Chodzi w nim istotnie o sprawę arcy-delikatną: Montalbano musi przesłuchać dziecko, pięcioletnią dziewczynkę Anię. Fakty kryją w sobie bezsporną prawdę, czystą jak woda w górskim potoku, ale na razie ta woda jest zmącona. Woda nie ma kształtu, to Camilleri mówi jasno, poczynając już od tytułu swojej pierwszej powieści „Kształt wody”. Trzeba więc taką wodę – prawdę nabrać do właściwego naczynia, ono nada jej kształt. „No to dociekajmy” – mówi sobie Montalbano – nie pozostaje mu nic innego. Ale nie wie, jak się do tak szczególnego dociekania zabrać. Coś się pogmatwało między matką Ani a wychowawcą w przedszkolu, matka oskarża go o to, że Ani wręcz nadskakuje: podaje jej płaszczyk, myje buzię. Ale matka często nocuje z Anią u teściowej, a wychowawca mieszka piętro wyżej. I co z tego? Bo może coś z tego. Ale jak to coś z dziewczynki wydostać, jak zacząć rozmowę z nią? Okazuje się, że Ania wie lepiej, jak się zaczyna rozmawiać: pyta komisarza: „- Kto ty jesteś?”.  I odtąd już przesłuchanie idzie gładko i pomyślnie.

Po namyśle dopowiem Ci, że da się też polubić powieść „Il sorriso di Angelica”. Camilleri mierzył w niej wysoko: chciał, by konkretna dziewczyna była jak „la bellissima Angelica” z Orlanda szalonego Ariosta. Obdarował więc tę swoja urojoną nadzwyczajną dziewczynę pięknem, wdziękiem,
promieniejącym jaśnieniem. Byliśmy gotowi w coś takiego uwierzyć, choć w realnym życiu coś takiego przecież się nie zdarza. Słowem, wątpiliśmy. Chyba tak jak Orlando w poszukiwaniu Angeliki pogubił się u Ariosta w zaczarowanym pałacu, tak też nasz pisarz pogubił się w swojej
wizji. I wyszło na to, że się pogubił. Ale wyszło na to dopiero w filmie nakręconym na podstawie powieści, gdzie uważnie dobranej
aktorce daleko było do promiennej Angeliki od Ariosta. Ale przynajmniej same złudzenia co do tej promienności można było w „Il sorriso” polubić.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa "Gepard"

V. Dlaczego „Lampart” zmienił się w „Geparda”?

(Mamy w Polsce dwa tłumaczenia powieści Lampedusy – „Lampart” przełożony przez Zofię Ernstową i wydany w 1962 oraz „Gepard „przełożny przez Stanisława Kasprzysiaka, wydany w 2009).

S.K. A to dlatego, Droga Dottoresso, że tytułowy „Il Gattopardo” to gepard. Innymi słowy dlatego, że zwierzę nierówne zwierzęciu, zwłaszcza zwierzę heraldyczne. A ponadto, że człowiek nierówny człowiekowi, więc Don Giuseppe Tomasi z Lampedusy mógł się tylko przebrać za Don Fabrizia Salinę z Palmy di Montechiaro, ale nie mógł się nim stać. Rozważmy tę rzecz spokojnie. Gdyby książę Tomasi obdarował swojego powieściowego księcia Salinę własnym herbem z lampartem na tarczy, byłoby to tak, jakby chciał się tym rodowym herbem przechwalać. Tymczasem sam już z takiego herbowego wywyższania się drwił, podobnie jak chłopi pańszczyźniani w jego lennach. Raczej cenił  właśnie to chłopskie poczucie ironii, bo podobne odnajdywał w sobie. Chłopi mówili na lamparta w napotykanych na każdym kroku herbach „gattupardu”, a nie „leopardo” – tak z dobrotliwą kąśliwością. A żaden gepard nigdy nie doczekał się w heraldyce powołania go na tarczę herbową. I tak to pisarz wybrał dla swojej powieści tonację pobłażliwie ironiczną, już od samego tytułu poczynając. A potem tylko beztroscy tłumacze uznawali, że wiedzą lepiej. Tacy zmieniali „Geparda” na „Lamparta”. Doszło do tego w przekładzie angielskim, niemieckim, rosyjskim, portugalskim, szwedzkim, no i polskim. Więc trzeba było w to się wdać i lekkomyślność poprawić. Nie trzeba było natomiast nic poprawiać we francuskim, hiszpańskim i łotewskim: tam od zarania wiernie figurował w tytule „Gepard”.

VI. Czy atmosfera feudalnej Sycylii przetrwała? Czy można ją jeszcze uchwycić, zwiedzając wyspę?

S.K. Na tę Sycylię dawną, sprzed aneksji przez Garibaldiego i Królestwo Piemontu, z feudalną arystokracją i jej posiadłościami, raczej już nie natrafisz, Droga Dottoresso. Ale to nie takie złe. Może dzięki temu łatwiej natrafisz na Sycylię antyczną czy wręcz archaiczną. Na tę jej wyspiarską cywilizację wnoszoną przez nieustanne jej podboje, czyli przez Fenicjan, Greków, Normandów, Hiszpanów – na jej martwą, ale wspaniałą przeszłość. Klimat z okrutnym letnim skwarem, spustoszony nim krajobraz, spłowiałą zieleń, wiecznie bezkresne morze – na to owszem, natrafisz
na każdym kroku. A głównie to wytyczyło aurę atawistycznie melancholijnej odrębności Sycylijczyków. Dostrzeżesz w nich tragizujących komediantów, odgrywających na scenie życia swoją tragifarsę. Może istotnie są przeważnie fatalistycznie pogodzeni z pisanym im od wieków losem, ale trzeba by pobyć między nimi dłużej, by osobiście, czyli wiarygodnie stwierdzić, jak z tym jest. Tyle że również
my sami, my spoza Wyspy, jesteśmy podobnie ze swoim losem pogodzeni.

Byłem na Sycylii dwukrotnie, po kilkanaście dni, mogę ci wobec tego dodać jeszcze garstkę osobistych wynurzeń. Resztki feudalnych stuleci nie
rzucały się w oczy: wiele z nich zmieniło się w ruiny, jak pałac Lampedusy w Palermo, zbombardowany przez aliantów, czy letni pałac jego rodziny
w Santa Margherita di Belice – w powieściowej Donnafugacie – zniszczony przez nie tak dawne trzęsienie ziemi. Nastrój międzynarodowych wielkich hoteli w Taorminie zachował się niemal niezmieniony. Na placu w Ennie można było jeszcze zobaczyć w marionetkowym teatrzyku perypetie Orlanda, Ruggiera i Angeliki albo Armidy i Tankreda. A dolina poniżej Enny to świat nawet nie tyle archaiczny, co mityczny, zwłaszcza wiosną, z kilometrami łąk w kwiatach hiacyntu, fiołków i anemonów i w zapachu lukrecji. Wyobraźnia od razu dołącza do nich porwanie
Persefony pod ziemię. Świątynie greckie pod Agrygentem, rzymskie mozaiki na posadzce willi w Piazza Armerina, skalne kazamaty w Syrakuzach,
samotna świątynia bez dachu w Segescie – nic dodać, nic ująć, a jeśli już, to tylko dodać – wszystko to wciąż pozostaje odwieczne i niepowtarzalne. No i Etna. Ze swoim nieustępliwym chłodem na górze nawet w skwarne lato, ze spływającą niemal stale lawą i ze wspomnieniem
Empedoklesa, antycznego sycylijskiego mędrca, który w tej lawie zakończył życie. Nauczał, że na początku życia można obrać albo drogę dnia,
albo drogę nocy. Sam obrał drogę dnia, na pozór mniej tajemną, a mimo to skoczył na Etnie do rozżarzonej lawy. Tajemnica. I właśnie to, jakaś
tajemnica, jest samą esencją sycylijskiej odmienności. Dawała na Sycylii o sobie znać, najmocniej utrwaliła się w pamięci. A przybrała postać
błahą: kul z wulkanicznej lawy utworzonych przez niezmienny przypływ morza na wybrzeżu Katanii. Brało się do ręki taką dużą, czarną i porowatą, ale niespodziewanie lekką kulę i niby wiedziało się, co to takiego. Ale w istocie nic się nie wiedziało.

Jeśli marzy Wam się cudowna Sycylia, to koniecznie sięgnijcie po jedną z książek wyżej wspomnianych autorów!

Udanej lektury,

Ania.

Do zobaczenia Pod Słońcem Italii, także na na Facebooku oraz na Instagramie.

Gonzagowie – jeden z bardziej znanych i długowiecznych rodów renesansowych

0
Ród Gonzagów

GONZAGOWIE

Według jednych Gonzagowie byli milites (żołnierzami) Matyldy z Canossy, podczas kiedy inni uważają, że wzięli oni w lenno dobra należące do klasztoru św. Benedykta z Polirone (okolice Mantui). Pod koniec XII w. Gonzagowie osiedlili się w Mantui, stopniowo pomnażając swój dobytek oraz fortunę głównie podczas hegemonii rodu Bonacolosich. Jednak w 1328 wystąpili zbrojnie przeciwko ich władzy, zaś po odniesionym zwycięstwie Ludwik Gonzaga został okrzyknięty I° przywódcą ludu (capitano del popolo), czyli reprezentantem cesarza Ludwika Bawarskiego.

Gonzagowie - jeden z bardziej znanych i długowiecznych rodów renesansowych
Pałac Książęcy. Wygnanie rodu Bonaolosich przez Domenico Morone di Gonzaga.

Gonzagowie byli nie tylko jednym z najbardziej znanych oraz długowiecznych rodów renesansowych, zbudowali również najtrwalsze we włoskiej historii księstwo, które przetrwało blisko czterysta lat. Po początkowym uznaniu zwierzchnictwa Viscontich z Mediolanu udało im się uniezależnić na początku XV w. przy pomocy pobliskiej Wenecji. Zintensyfikowali obopólny handel oraz wymianę, stając się tym samym spichlerzem Najjaśniejszej. Wszystko to spowodowało, że Gianfrancesco Gonzaga (1407-1444) uzyskał w 1433 tytuł markiza z rąk cesarza Zygmunta. Jednak prawdziwy splendor miał dopiero nadejść.

Gonzagowie - jeden z bardziej znanych i długowiecznych rodów renesansowych
La Camera degli Sposi. Scena dworska. Andrea Mantegna. Ludwik III Gonzaga z rodziną.

Podczas rządów Ludwika III Gonzagi zwanego Turkiem (1444-1478), wielkiego markiza oraz rozsądnego władcy, Mantua stała się jedną ze stolic włoskiego renesansu. Na dwór przybyli Andrea Mantegna wraz z Leonem Battistą. Polityka państwa opierała się wówczas na zdecydowanej obronie własnej egzystencji oraz na zachowaniu równowagi między Ferrarą, Mediolanem, Wenecją i Państwem Kościelnym. Nie będąc w stanie konkurować na polu walki, Gonzagowie postawili na kulturę. Kulminacja prestiżu nadeszła podczas rządów Franciszka II Gonzagi (14841519) i jego żony Izabeli d’Este, a przede wszystkim razem z ich synem Fryderykiem II Gonzagą (1519-1540), któremu cesarz Karol V nadał tytuł książęcy. Mimo całkowicie odmiennych charakterów Franciszek II i Izabela d’Este zdołali zapewnić państwu przetrwanie w trudnych czasach przypadających na przełom piętnastego i szesnastego wieku. Małżonek Izabeli, angażując się w rozmaite bitwy, często przebywał poza księstwem, a wtedy ona pełniła rolę regentki (głównie podczas weneckiej niewoli Franciszka między 1509 a 1510 i po jego śmierci w 1519, kiedy ich syn pozostawał niepełnoletni). Kochająca literaturę, malarstwo oraz muzykę Izabela sprawiła sobie gabinet – pierwszy i być może jedyny przeznaczony na użytek kobiety w okresie renesansu. Urządziła w nim kolekcję rozmaitych płócien (Mantegna, Perugino), znalezisk archeologicznych, rzeźb oraz manuskryptów. Przede wszystkim jednak Izabela była kobietą mądrą, wykształconą i energiczną.

Gonzagowie - jeden z bardziej znanych i długowiecznych rodów renesansowych
Dwa portrety Izabeli d’Este. Szkic Leonarda da Vinci i płótno Tycjana.

Fryderyk II Gonzaga przed wstąpieniem na tron przebywał jako papieski zakładnik w Rzymie. Spotkał tam prawdziwy klimat renesansu – wyrafinowaną sztukę oraz oświeconą myśl. Po powrocie do Mantui miał poślubić córkę markiza Monferratu, Marię Paleologo. Do wesela nigdy nie doszło, podobnie jak do innego, zaplanowanego w późniejszych czasach, z Julią Aragońską, córką króla Neapolu, spokrewnioną z cesarzem Karolem V. Małżeństwo z Julią wydawało się Fryderykowi opłacalne, jako że w tamtym okresie Habsburgowie sprawowali we Włoszech hegemonię. Rzeczywiście, jeszcze przed planowaną ceremonią, podczas swojej wizyty w Mantui Karol V nadał Fryderykowi tytuł księcia i zainaugurował Palazzo Te. Była to podmiejska willa zbudowana przez Giulio Romano według założeń witruwiańskich, miejsce wypoczynku, w końcu był to najwspanialszy wyraz włoskiego manieryzmu. Podczas tych wszystkich lat Fryderyk II utrzymywał relację z Izabelą Boschetti, która dała mu syna z nieprawego łoża.

Gonzagowie - jeden z bardziej znanych i długowiecznych rodów renesansowych
Tycjan. Portret Fryderyka II Gonzagi.

Kilka lat później plany matrymonialne Fryderyka II  ponownie skierowały się w stronę Monferratu, do którego przejęcia aspirowała również dynastia sabaudzka. Maria Paleologo zmarła, dlatego poślubił on siostrę nieboszczki Małgorzatę. Przyłączenie tego ważnego markizatu wpłynęło niszczycielsko na państwo Gonzagów. Po śmierci pierwszego księcia Mantui jeszcze w XVI w. (regencja kardynała Herkulesa, rządy Franciszka III Gonzagi oraz Guglielma Gonzagi) miasto przeżyło okres największego skonsolidowania spowodowanego ograniczeniem autonomii pozostałych państewek władanych przez Gonzagów oraz małżeństwami z najważniejszymi dynastiami europejskimi. XVII w. charakteryzował nieustający problem braku sukcesji, dlatego rodzina Gonzagów została najpierw wchłonięta przez swoją francuską odnogę, a w końcu definitywnie wygasła w 1708.

Gonzagowie - jeden z bardziej znanych i długowiecznych rodów renesansowych
P. P. Rubens „Rodzina Gonzagów adoruje Trójcę Świętą”

GONZAGOWIE, RODZINA GARBUSÓW

Chciałabym opowiedzieć wam pewną ciekawostkę dotyczącą przekleństwa, jakie dotknęło ród Gonzagów, a mianowicie garbów. Szpetota pojawia się w wyniku małżeństwa markiza Gianfrancesco z Paolą Malatesta, bogatą córką pana Rimini, która nie specjalnie grzeszyła urodą i oczywiście była garbata. Jego wnuk, markiz Fryderyk I (nazwany przez renesansowego kronikarza „uprzejmym i miłym garbusem”) wspólnie z wnuczkami odziedziczyli chorobę. Wszyscy oni zostali przedstawieni w Scenie dworskiej (Scena della Corte) znajdującej się na ścianie Camera degli Sposi. Grab powrócił w pokoleniu syna pierwszego księcia Mantui Fryderyka II. Mowa tutaj o księciu Guglielmo namalowanym na obrazie RubensaRodzina Gonzagów adoruje Trójcę Świętą”. Wraz z synem garbatego księcia koło się zamknęło, a kalectwo zniknęło, tak samo jak fortuna rodu Gonzagów.

Gonzagowie - jeden z bardziej znanych i długowiecznych rodów renesansowych
Herb rodu Gonzagów.

Inne posty opublikowane w ramach cyklu „Mantua włoska stolica kultury 2016”:

Na zakończenie cyklu opowiem wam o Rigoletto, bohaterze opery Giuseppe Verdiego, akcja której dzieje się w Mantui.

***

Czekam na was na Facebooku oraz na Instagramie. Jestem tam codziennie i zamieszczam jeszcze więcej włoskich ciekawostek oraz zdjęć.

Do usłyszenia!

Ania